Chłopak, jak prawdziwy gentelmen, wziął Rydel pod ramię i wyruszyli spod domu Lynchów. David bardzo spodobał się blondynce. W jej oczach było widać ten błysk, jakby zobaczyła jakąś prześliczną różową sukienkę, którą zamierza kupić, bez względu na cenę. Brunet miał na sobie granatowe dżinsy, jasną koszulę z zawiniętymi rękawami za łokieć. Włosy świetnie ułożone na żel. Po prostu chłopak-ideał. Był bardzo dobrze zbudowany, co też bardzo podobało się Rydel.
Doszli do czarnego Porsche, które było zaparkowane kilkadziesiąt metrów od domu. David szybko podszedł od strony drzwi pasażera w samochodzie i otworzył blondynce. Ona wsiadła. Zamknął i wsiadł od strony kierowcy.
- Więc gdzie jedziemy? - zapytała.
- A gdzie chcesz? - uśmiechnął się.
- No nie wiem.. na jakąś imprezę...znasz jakieś fajne miejsca?
- Nie..dotychczas byłem tylko na dwóch imprezach w Los Angeles..myślałem że to mi coś podpowiesz. - odparł.
- Hmm.. byłam raz w takim fajnym klubie..nie pamiętam nazwy, ale chyba wiem gdzie to jest - powiedziała Rydel.
- Oo to pojedziemy tam. - zgodził się przystojny brunet. Odpalił swój sportowy samochód. - Więc prowadź - rzekł David z uśmiechem.
Wyruszyli. Rydel naprowadzała bruneta, który jeszcze nie znał całego Los Angeles. Ona była jak nawigacja w samochodzie. Przy każdym niepewnym zakręcie mówiła gdzie ma skręcić. I oto takim sposobem dojechali pod sam klub.
- Tak! To tu! Klub Star! - ucieszyła się Rydel.
- To jak? idziemy? - zapytał.
- Oczywiście, że tak!
Wysiedli z samochodu i wyruszyli w stronę dyskoteki. Była godzina 19. Weszli do środka. A w klubie było pełno ludzi. Część osób tańczyło na parkiecie, a część siedziało przy okrągłych stolikach, które znajdowały się dookoła. Rozejrzeli się, szukając jakiegoś wolnego stolika. David zauważył wolne miejsce. Złapał Rydel za rękę (oczywiście aby się "nie pogubić") i weszli w tłum ludzi. Przeciskali się pomiędzy ludźmi, tańczącymi na parkiecie. Nagle ktoś dotyka Rydel w drugą, wolną rękę. Dziewczyna odwróciła się, zatrzymując przy okazji Davida. Zobaczyła blondynkę, która patrzała nich i się uśmiechała. To była stara znajoma Rydel - Jassica.
- Rydel! Cześć! - przywitała się szczerząc zębami.
- Hej - powiedziała jakby od zniechęcenia.
- Ale fajnie..widzę że masz chłopaka. - spojrzała na bruneta, który cały czas trzymał Rydel za rękę.
- Nie..to nie jest mój chłopak, Jess- odpowiedziała lekko zdenerwowana.
- A kto? - dopytywała.
- Kolega.
- Mhmm..koleeegaa. - Po tych słowach Rydel skapnęła się, że nadal trzymają się za ręce. Puściła go. Znajoma blondynki podeszła do niego i wyciągnęła rękę w jego stronę - Jestem Jess!
- A ja David - odparł i zacisnął jej dłoń.
- Więc David.. - zaczęła, lecz z tłumu ludzi jakaś dziewczyna zaczęła ją wołać. - Dobra muszę już iść.. nie przeszkadzam wam. Do zobaczenia! - pożegnała się i poszła tańczyć. Rydel i David spojrzeli na siebie. Po czym ruszyli w dawne upatrzone miejsce. Usiedli na wygodnych, czarnych krzesłach z oparciem.
- Kto to był? - zapytał.
- Jessica, moja koleżanka... była.
- No właśnie, widziałem po twojej minie, że nie przepadasz za nią. - powiedział.
- Bo ona jest największą plotkarą w mieście.. dlatego jej nie lubię. A poza tym jest strasznie fałszywa. Nie wiem czy zauważyłeś. - rzekła Rydel.
- Nie wiem.. ciężko tak po 3 minutach stwierdzić, jaki kto jest - uśmiechnął się.
- No w sumie racja.. ehh zmieńmy temat. - po minie dziewczyny było widać zmartwienie.
- Okej - zgodził się. Brunet zauważył smutną minę Rydel. Wstał i podszedł do niej. Elegancko się ukłonił, po czym wyciągnął rękę w jej stronę i zapytał - Czy pani będzie dalej tak smutać, czy może skusi się na zatańczenie ze mną?
Dziewczyna spojrzała w jego oczy, które były pełne blasku. Dla niej wydawało się to jak jakaś bajka. Poczuła się jak Kopciuszek, a David był jej księciem. Podała mu rękę i powiedziała:
- Ależ oczywiście, że z panem zatańczę. - wstała i poszła tańczyć wraz z Davidem.
W tym samym czasie w domu Lynch'ów. Dochodziła godzina 20. Wszyscy byli już w domu. No oprócz Rydel, która świetnie się bawiła na dyskotece. Niepełna rodzina siedziała w salonie i oglądali telewizję. Nagle Stormie zapytała.
- Czy wie ktoś może, gdzie jest Rydel?
- Nie - odrzekł Riker.
- Hmm..to dziwne. - zmartwiła się.
- Ojj mamoo daj spokój. Rydel jest dorosła. Wie co robi. - powiedział wyluzowany Ross, który chciał spokojnie oglądać telewizje.
- A co jeżeli coś się stało? - panikowała Stormie.
- Mamooo!
- Dobra, dobra.. ale jak do 22 nie wróci, to.. - nie dokończyła, bo Ross jej przerwał.
- Tak, tak dzwonimy na policje, pogotowie bla bla bla..Mamo, daj nam w spokoju oglądać telewizje.
Od tej pory nikt się nie odzywał. Wszyscy oglądali film "Avatar", który właśnie leciał. Pani Lynch była podenerwowana. Co chwilę spoglądała na zegarek, tak samo Mark. I tak leciały minuty, aż do końca filmu. Była godzina 22, a Rydel nadal nie wracała. Bracia, którzy na ogół są wyluzowani, w tym momencie byli już trochę nerwowi. Ich siostra nigdy tak nie robiła.
- Mamo, a dzwoniłaś do niej? - zapytał Rocky.
- Oczywiście, że tak, ale ma wyłączoną komórkę.
- Pozostaje nam czekać. - powiedział Mark.
- Niekoniecznie.. - zaczął Ross, wszyscy skupili wzrok na nim - Możemy zadzwonić do Jake'a.. on na pewno wie gdzie jest.
- Dobry pomysł, Ross - powiedział Riker z nadzieją, że Jake odpowie im gdzie znajduje się ich siostra.
Wybrali numer w telefonie i zadzwonili. Ustawili na głośnomówiący aby wszyscy mogli słyszeć. Odezwał się zaspany głos.
- Halo?
- Jake! - krzyknął najstarszy z braci.
- Riker? - zdziwił się.
- Czy może Rydel jest u Ciebie? - zapytał przejęcie.
- Ymm..nie. A miała być czy co? - odparł nerwowy.
- Nie no, nie wiem.. to nie była u Ciebie?
- Była, w południe.
- I co co? Mówiła gdzie idzie? Gdzieś się wybierała?
- Nie, nie wiem w sumie. Nasza rozmowa nie zakończyła się przyjemnie.
- Coś się stało?
- Nooo.. pokłóciliśmy się. - z trudem wyznał prawdę.
- I ją tak wypuściłeś po kłótni?! - krzyczał jeszcze bardziej podenerwowany Riker- A płakała?
- Tak.
- Dobra.. dzięki za info. - rozłączył się, odwrócił się do swojej rodziny i powiedział- Teraz..to pozostaje nam czekać.
Podczas, gdy w domu wszyscy martwili się o Rydel.. ona świetnie się bawiła z Davidem. Blondynka po pewnym czasie spojrzała na zegarek. Była godzina 23. Przeraziła się. Zdała sobie sprawę, że z tego wszystkiego zapomniała powiadomić najbliższych o tym, że wychodzi na imprezę. Przestała tańczyć. David zaniepokoił się miną dziewczyny. Ona spojrzała na niego, złapała go za rękę i wyprowadziła z tłumu bawiących się ludzi. Wyszli z klubu.
- Co się stało? - zapytał od razu.
- Byłam tak przejęta wyjściem z tobą, że zapomniałam napisać kartkę, czy zadzwonić do mamy, aby poinformować ją że wychodzę. - mówiła na jednym wdechu.
- Spokojnie, zawiozę cię pod sam dom i całą winę wezmę na siebie. - uspokajał brunet.
- Nie.. nie weźmiesz winy na siebie. To nie twoja wina - mówiła.
- Spokojnie.. nie gadaj, tylko jedziemy.
- Ok ok.
Poszukali swojego samochodu, szybko wsiedli i wyruszyli w stronę domu. Na szczęście nie było dużego ruchu, więc sprawnie im to poszło. David zaparkował na parkingu, który znajdował się kilkadziesiąt metrów od domu.
- Dziękuje bardzo za dzisiaj - powiedziała Rydel.
- Nie ma za co - uśmiechnął się.
Nastała niezręczna cisza. Spojrzeli sobie głęboko w oczy. Powoli zaczęli się do siebie zbliżać. Działali pod wpływem chwili. Ich usta były coraz bliżej siebie. Aż w końcu pocałowali się.
Noo to jeest :d Będę się starała jak tylko mogę dodawać częściej te rozdziały, ale noo.. czasami szkoła to siła wyższa ;c Rozdział taki tam nudny, ale mam nadzieje, że chociaż miło się czyta :) Proszę o szczere komentarze :*
Jednak zdecydowanie zapukała w drzwi. Po chwili otworzyła jej Julia.
- Cześć! Wejdź. - powiedziała siostra Jake'a, otwierając szerzej drzwi. Rydel weszła do środka.
- Hej, jest może Jake?- zapytała.
- Poszedł zrobić zakupy, ale pewnie niedługo będzie. - nagle zadzwonił telefon dziewczyny - to przyjaciółka.. przepraszam.. jak chcesz to idź do jego pokoju i tam na niego poczekaj. - nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Ok - zgodziła się i ruszyła na górę, do pokoju jej przyjaciela.
Drzwi były uchylone, więc weszła do pomieszczenia. Podeszła do łóżka i usiadła na nim. Pooglądała jeszcze raz wszystkie zdjęcia i plakaty, uśmiechając się przy tym. Westchnęła i położyła się na łóżku. Nagle usłyszała, że ktoś puka do drzwi. Od razu podniosła się. Ujrzała Jake'a, który patrzył na nią z uśmiechem na twarzy.
- Wygodne jest moje łóżko, nie? - odezwał się.
- Tak i to bardzo.. ja przepraszam..nie powinnam. - tłumaczyła się nerwowo.
- Spokojnie, Rydel..nic się nie stało. - odparł łagodnie.
- Stało się..weszłam do twojego pokoju i jeszcze się położyłam na twoim łóżku.
- Wyluzuj. Julia mi powiedziała że jesteś. A co do łózka to serio nic nie szkodzi. - uśmiechnął się.
- Noo dobra..
- A czemu mam zaszczyt widzieć Ciebie tutaj..drugi dzień pod rząd? - zapytał przyjaźnie.
- A noo bo Ciebie lubię.. ale nie no, na serio to..
- Czyli mnie nie lubisz? - zrobił smutną minkę.
- Hahah..lubię. - zaśmiała się - Tylko przyszłam w innym celu.
- Uff to ok.. a to o co chodzi? mów.
- No bo..ehh nie wiem jak zacząć.
- Tak po prostu..wal śmiało - powiedział Jake.
- Ok..więc.. Nicole..ciebie zdradza. - wyznała prawdę przyjacielowi. On spojrzał na nią z niedowierzaniem. Nie wiedział co powiedzieć. Nie wiedział co myśleć. Jego Nicole, którą tak kocha mogłaby go zdradzać? Po tym co przeszli, ona mogłaby zrobić coś takiego? To niemożliwe. Nagle chłopak się odezwał.
- Kłamiesz! - krzyknął.
- Nie, Jake ja nie kłamie. Dlaczego niby miałabym cie okłamać?
- Nie wiem dlaczego..ale to nie możliwe. Nicole nigdy by mnie nie zdradziła! - krzyczał coraz głośniej.
- Jake! Uspokój się! Czemu mi nie wierzysz? - mówiła poprzez łzy.
- Bo to nie prawda!
- Jeszcze się przekonasz.. - powiedziała i wybiegła z pokoju. Zbiegła na dół schodami. Zatrzymała ją Julia.
- Ejj..Rydel co się stało? - zapytała.
- Nic! - powiedziała, po czym wybiegła z domu.
Biegła tak, przed siebie, aż do parku. Tam, usiadła na ławce. Odetchnęła. "Jak on mógł mi nie uwierzyć? To już koniec!" myślała, a z jej oczu płynęły łzy. Siedziała tak w tym parku przez godzinę i rozmyślała. Wiedziała, że musi się uspokoić bo nie może się pokazać w domu w takim stanie. Nagle ktoś podszedł do blondynki. To był David. Chłopak, którego spotkała nie dawno z psami. Tym razem był sam.
- Hej Rydel! Pamiętasz mnie? - uśmiechnął się i rozłożył ręce.
- Cześć David! - wstała i przytuliła kolegę. - No oczywiście że pamiętam.
- To się ciesze! - odparł.
- Dzisiaj bez psów?
- Taaak, dzisiaj mam wolne od nich.
- Pewnie są smutne z tego powodu. - powiedziała przyjacielsko dziewczyna.
- No nie wiem.. możee - uśmiechnął się - A Ty co tutaj robisz? sama?
- Ehh.. poszłam się przejść.
- Wszystko w porządku? - zapytał spoglądając na zamyśloną minę blondynki.
- Tak, tak - skłamała - wszystko ok.
- To dobrze! A masz może czas..dzisiaj?
- Hmm.. ogólnie to nie mam planów.. a co? - dopytywała.
- To może dasz się skusić na imprezę.. ze mną? - zaproponował chłopak. - Prosze..
- Hmm.. w suumieee to.. - zrobiła chwilę napięcia - ..ok. Pójdę z tobą.
- Ufff.. dziękuje. - ucieszył się - To jak.. przyjść po ciebie o 18?
- Raczej zdążę się przygotować. - odparła.
- A co tutaj się szykować?.. jesteś piękna.. nawet teraz mogłabyś iść na imprezę. - powiedział. Dziewczyna się uśmiechnęła.
- Dziękuje..jesteś uroczy - pocałowała Davida w policzek, co mu bardzo się podobało - to jak o 18 będziesz?
- Tak!- powiedział pewnie- Aaa tylko podaj swój adres.
- Aa no tak, przepraszam, Figueroa 25.
- Dzięki. - wyjął telefon i zapisał sobie, aby nie zapomnieć.
- Chcesz mój numer telefonu. w razie co? - zapytała.
- Słusznie.
- No to pisz.. 0018145512345. Daj mi sygnał na ten numer to też sobie zapisze.
- Spoko.. już. Dziękuje. - powiedział.
- Dobra to ja lecę się szykować.
- Ok.. to do zobaczenia.
- Do zobaczenia! - pożegnali się i każdy ruszył w swoją drogę.
Rydel szybko dobiegła do domu. Była godzina 16. Nikogo nie było, co trochę ją zadziwiło, ale teraz miała na głowie ważniejsze rzeczy. "To jeszcze nie jest aż taka zła godzina..czyli wszystko zrobię na spokojnie" pomyślała. Weszła do łazienki i nalała sobie wody do wanny. Po chwili znalazła już się w cieplutkiej wodzie. Po godzinnej kąpieli, dziewczyna wyjęła ze swojej szafy kilkanaście sukienek. Długo się zastanawiała nad wyborem jednej, najładniejszej. W końcu zdecydowała się wybrać jedną, w której dobrze się czuła. Była to czerwona sukienka do kolan, na ramiączkach. Następnie zajęła się włosami, a na samym końcu makijażem. Włosy rozpuściła i popsikała brokatem. Jeszcze pozostało jej poszukanie butów pasujących. Z tym akurat nie miała problemu bo miała tylko jedne czerwone buty na szpilkach. Szybko przebrała się w sukienkę i założyła szpilki. Wybiła godzina 18, a do drzwi ktoś zapukał. Dziewczyna otworzyła..oczywiście był to David.
- Punktualny - powiedziała.
- Jak zawsze.. - odparł chłopak z uśmiechem.
- To idziemy?
- Tak
kaaa buuum! i tyle na razie. ;c bym pisała dalej ale muszę iść a bardzo mi zależało aby dzisiaj był dodany ten rozdział (hmm.. czyż nie, Sylwio? :p) tak więc no.. Rozdział nudny, jak zawsze, ale lubię pisać historie..mimo że są przewidywalne :D Sorry za błędy jak coś xD
- Nie.. - ocknęła się Rydel i odsunęła od chłopaka.
- Ja.. przepraszam. - odparł Jake. - Nie wiem co się ze mną dzieje. Jeszcze raz przepraszam.
- No spokojnie.. przecież do niczego nie doszło. Nadal jesteśmy przyjaciółmi - uśmiechnęła się.
- Słuchaj..może zapomnijmy o tym. - zaczął - o tym, do czego prawie by doszło.
- Do czego by doszło? - jej piękny uśmiech nie schodził z twarzy - O czym Ty gadasz?! - Rydel specjalnie udawała że nic nie wie.
- Chodzi o to.. nie ważne - rzekł mężczyzna. i także się uśmiechnął.
- Noo więc może pooglądamy telewizję? - zaproponowała.
- Pewnie
Rydel i Jake poszli do pokoju gościnnego i oglądali razem tv. Tak im zleciał dzień. Była już godzina 18. Dziewczyna postanowiła, że już pójdzie do domu. Pożegnała się z przyjacielem i wyszła z domu. Po drodze myślała : "Jenyy, prawie i byśmy się pocałowali.. tak nie może być... muszę coś z tym zrobić. A Nicole.. gdzie jest Nicole? Pewnie skłamała aby się spotkać ze swoim kochankiem." Na dworze było już ciemno. Rydel szybko szła, tak bardzo chciała już być w swoim cieplutkim, różowym i pięknym pokoju. Doszła pod dom. Weszła do środka, usłyszała, że ktoś jest w pokoju gościnnym. Drzwi były przymknięte. Zapukała lekko. Usłyszała Ross'a, który krzyknął "Proszę!". Ona złapała za klamkę i weszła do pomieszczenia. Na kanapie siedział Ross, wraz z Laurą.
- Heej! - powiedziała uśmiechnięta Laura.
- O witaj! - odparła lekko zdziwiona blondynka.
- Siema siostra! - krzyknął młodszy brat. - I jak tam?
- A dobrze,a jak tam u Was?
- Ymm.. jak dla mnie wspaniale. Nie wiem jak u Laury - rzekł szczęśliwie Ross.
- U mnie? - zaśmiała się - U mnie jest bardzo dobrze.
- A wy coś piliście czy coś? że Wy tacy radośni? - zapytała zdezorientowana Rydel.
- Nie - odparła brunetka, po czym dodała- Wiesz jak Twój brat umie rozśmieszać, nie?
- No tak tak, znam Go już kilkanaście lat więc wiem. - uśmiechnęła się.
- Dobra, Wy dziewczyny sobie chwilę pogadajcie, ja idę na chwilę do łazienki. - powiedział Ross i wyszedł z pokoju.
- Więc, Laura.. - zaczęła blondynka -.. jak Ci się układa z Nickiem?
- A nawet dobrze. Dzisiaj musiał wyjechać, więc postanowiłam, że Was odwiedzę. - oznajmiła.
- Bardzo dobrze, że przyszłaś. Tak mi Ciebie brakowało.
- Ja też właśnie tęskniłam za Wami. Trochę się bałam reakcji Ross'a, bo nie wiem czy wiesz, ale ostatnio się pokłóciliśmy.
- Taak, mówił mi.
- Noo właśnie..a jak Ci minął dzień?
- No byłam u Jake'a ii.. - powiedziała Rydel.
- Iii? - zapytała Laura.
- iii..
- Hej dziewczynki! - nagle do pokoju wszedł Ross.
- Ross? - rzekła brunetka.
- Tak?
- Możesz zostawić nas same? - zapytała spokojnie. Blondyn spojrzał na nią ze smutkiem.- Proszee?
- Ale dlaciego? - zrobił minkę małego szczeniaczka.
- Bo chciałabym porozmawiać z Twoją siostrą na osobności.
- Ehh, no dobraaa - posmutniał i wyszedł z pomieszczenia zamykając drzwi.
- Więc? co się stało? - zapytała.
- Ymm.. no bo.. ja.. ja prawie się z nim... no wiesz.. pocałowałam - z trudem powiedziała Rydel. Przyjaciółka spojrzała na nią z wielkim szokiem. - Nie wiem jak to się stało.. ale było tak blisko zrobienia tego głupstwa.. w ostatniej chwili powiedziałam, "nie' .. że tak nie może być.. przecież Laura, Ty mnie znasz..
- No znam - uśmiechnęła się - Wiem, że Ty nikomu nie odbijasz chłopaka.
- No właśnie.. I teraz nie wiem, czy powinnam coś zrobić z tym? czy może nic? - mówiła zagubiona blondynka.
- Hmm.. kochasz Go?
- Kogo?
- No Jake'a?
- Niee...- powiedziała pewnie,po czym chwile się zastanowiła - W sumie.. to nie wiem.
- Nie jesteś pewna co do niego czujesz? - dopytywała Laura.
- Tak.. - odparła zakłopotanie.
- To jest najgorsze. Ale nie załamuj się. Przemyśl sobie na spokojnie co do niego czujesz.. a gdy stwierdzisz, że go kochasz, to nie wiem.. proponuje aby mu o tym powiedzieć.. porozmawiać na spokojnie. - radziła brunetka przyjaciółce.
- No nie wiem.. on ma dziewczynę - rzekła, po czym dodała -..która w sumie się nim nie interesuje.
- Jak się nim nie interesuje, To powiedz mu co do niego czujesz!
-To nie jest takie proste.. nie wiem, zastanowię się, ale dziękuje za rozmowę. - Rydel przytuliła swoją przyjaciółkę.
- Nie ma za co - odpowiedziała Laura uśmiechając się.
Dziewczyny jeszcze chwilę ze sobą rozmawiały. Po pewnym czasie dołączył do nich Ross i także z nimi rozmawiał. Świetnie się razem dogadywali i tak im czas zleciał, że nawet nie zauważyli, że dochodzi już 21. Około godziny 21:30, Laura poszła do domu. Ross stwierdził, że jest zmęczony i poszedł do swojego pokoju. Rydel także poszła do 'siebie'. Cały czas miała w głowie jedną osobę - Jake'a. Non stop o nim myślała. Umyła się i położyła na łóżku. Wkoło niej tylko ta jedyna, ta sama myśl.."Czy Go kocham? Czy to tylko takie zauroczenie?" Z taką myślą zasypiała zakłopotana blondynka.
Jest godzina 8. Poranek w domu Lynchów.. jak zawsze zwariowany. Niektórzy śpią, niektórzy już nie. Każdy jest czymś zajęty. Rocky, Ryland jeszcze smacznie spali, ale za to Ross, Riker i Rydel już nie. Młodszy szykował się do pracy, czyli na plan serialu. Najstarszy miał spotkanie z ludźmi z "Glee". A Rydel.. po prostu nie mogła spać. Stwierdziła, że jednak pójdzie do Jake'a. I z nim porozmawia. Ross i Riker wyszli razem o 8:30. Blondynka ubrała swoją różową kurtkę i wyszła zaraz za nimi. Od razu skierowała się w stronę domu Johnsonów. Po drodze się jeszcze zastanawiała, czy na pewno ma mu powiedzieć o tym.. czy lepiej ma się jeszcze wstrzymać. Podeszła pod posesje przyjaciela. "Zapukać czy lepiej odejść" myślała dziewczyna.
Chciałam dodać nowy rozdział dzisiaj, ale z powodów osobistych nie jestem teraz w stanie o tym myśleć.. nie wiem co mam Wam jeszcze powiedzieć.. PRZEPRASZAM ;c
Jest 18 styczeń, piątek, w południe. Minęło już kilkanaście dni, a Ross i Laura nadal się nie pogodzili. Nie widywali się przez ten czas, ponieważ była przerwa w nagrywaniu odcinków serialu. Riker i Ryland stwierdzili, że chcą mieć kota. Prosili swoich rodziców, aby się zgodzili, lecz niestety..Stormie i Mark nie pozwalają im na takie zwierzątko, ponieważ stwierdzają, że oni nie są jeszcze aż tak odpowiedzialni, aby przejąć takie obowiązki. Godzina 12, a Rydel postanawia, że się przejdzie. Ubrała różową bluzę, czarne adidasy i zbliżyła się do drzwi, gdy nagle odezwał się głos.
- A Ty gdzie, młoda ? - zapytał Riker, stojąc w drzwiach z salonu.
- Aż taka młoda nie jestem, to po pierwsze. A po drugie nie muszę Ci się tłumaczyć gdzie idę. Jestem dorosła. - odparła lekko zdenerwowana.
- Dobrze, siostra.. spokojnie. Tak tylko grzecznie pytam.
- A ja Ci grzecznie odpowiadam - uśmiechnęła się i wyszła.
Do najstarszego podszedł Ratliff.
- Co jej jest ? - spytał.
- Nie wiem.. pewnie ma zły dzień.
- Aha..no tak. ahh te kobiety.. Więc..Idziemy grać ? - zaproponował.
- A w co ?
- Hmm. może w Medal of Honor ?
- Ooo.. no ok. - odpowiedział Riker i poszli grać.
Nagle ze schodów schodzi Ryland i idzie do grających na xbox'ie.
- Eee.. widzieliście Ross'a i Rocky'ego ? - spytał.
- Śpią jeszcze - odparł Ratliff.
- Ugh.. Ile można spać.. - narzekał najmłodszy.
- Nie wiem ich się spytaj.
- Taa.. - Ryland wrócił do swojego pokoju.
W tym czasie Rydel poszła się przejść do parku. Przyglądała się otoczeniu. Widziała szczęśliwych ludzi. Prawie same zakochane pary. Zdarzali się sami ludzie, którzy mimo samotności, byli uśmiechnięci. Blondynka nie czuła się szczęśliwa. Brakowało jej kogoś. Kogoś do przytulenia, wygadania, pocałowania, czy chociaż do pomilczenia. Czuła pustkę. Usiadła na ławce i myślała. Myślała nad sensem życia, nad tym co powinna zrobić. Czy nic nie robić i żyć z myślą, że jakoś to będzie. Jakoś to się ułoży. Takie różne myśli krążyły w głowie dziewczyny. Nagle widzi mężczyznę, o blond włosach, z pięcioma psami naraz. Zdziwił ją ten widok. Zauważyła, że chłopak idzie dróżką, w jej stronę. Wtedy nagle jeden z mniejszych psów wyrwał się i nie zważając na wołania pana, podbiegł do Rydel. Dziewczyna nie wiedziała co zrobić.
- Hej, malutki.. jesteś taki niegrzeczny, że się wyrwałeś swojemu panu. - pogłaskała pieska, a następnie wzięła go na swoje kolana. Mężczyzna wkońcu doszedł z resztą psów.
- Ja panią najmocniej przepraszam. - zaczął.
- Nic nie szkodzi. - uśmiechnęła się blondynka i położyła psa na ziemię.
- One jeszcze nie za bardzo mnie znają.
- Jak to ? Pan ma tyle psów od niedawna.? - zdziwiła się dziewczyna.
- Noo tak. - odpowiedział nieznajomy.
- Ale niektóre jak widzę są już starsze.
- Aaa.. no ale one nie są moje. Ja tylko pracuję. - oznajmił.
- Pan tak zarabia ? Wyprowadzając psy na spacer ?
- Tak.
- Hmm.. ciekawe.
- I to bardzo - uśmiechnął się mężczyzna. - Nie wiedziała, pani..
- Jaka pani.. - powiedziała lekko oburzona i wstała z ławki. - Jestem Rydel - podała rękę.
Chłopak nie mial jak podać ręki, ponieważ miał zajęte smyczami. Blondynka zaczęła się śmiać, on także.
- To niech, pan spuści te pieski.. jak sobie pobiegają nic im się nie stanie. - radziła dziewczyna. Tak jak Rydel powiedziała, tak mężczyzna zrobił. Spuścił psy, które zaczęły się ze sobą bawić.
- Jaki pan ? - mężczyzna udawał tak samo oburzonego tak jak blondynka. - Jestem David. - podali sobie ręce. - Więc.. jesteś z stąd ?
- Niee.. Z Colorado, a dokładniej z miasteczka Littleton. A w Los Angeles mieszkam już od jakiś 4 lat.- oznajmiła Rydel. - A Ty ?
- Ja jestem z Nowego Jorku.
- Oo.. a co robisz tutaj, w LA ? - zapytała.
- Przeprowadziłem się.
- Aa.. a dawno ?
- Nie, dokładnie 2 tygodnie temu.
- I jak Ci się podoba w Los Angeles ?
- Nawet fajnie. - uśmiechnął się do blondynki. Ona także pokazała swój piękny uśmiech.
- To się ciesze. Ja chyba muszę już iść.
- Dobrze, nie przeszkadzam.
- Nie przeszkadzasz.
- Taa.. jeszcze raz Ciebie przepraszam za psa.
- Spokojnie. - uśmiechnęła się - Więc idę.. do zobaczenia
- Do zobaczenia. - pożegnali się. Każdy poszedł w swoją strone.
"Nawet fajny ten chłopak" pomyślała Rydel, uśmiechając się sama do siebie. Szła tak zamyślona, nagle poczuła, że ktoś złapał ją za rękę. Przestraszyła się.
- Spokojnie, to tylko ja - uśmiechnął się Jake.
- Jenyy, musisz tak się skradać?! - oburzyła się dziewczyna.
- No już już, spokojnie. Przepraszam. - zrobił słodkie oczy na przeproszenie. Blondynka oczywiście nie umiała być twarda i udawać złą, gdy Jake tak się na nią spojrzał.
- Dobra, wybaczam - uśmiechnęła się.
- Wiedziałem, że nie umiesz być na mnie zła. - oznajmił pewnie.
- Hmm. widzę, że ktoś tutaj ma dobry humor - rzekła Rydel.
- Noo, taki se. Mógłby być lepszy.
- A co się stało?- zmartwiła się.
- Nic, tylko Nicole musiała nagle wyjechać, bo jej babcia, która mieszka w Waszyngtonie, podobno jest chora.
- Jak to 'podobno jest chora'? - zapytała.
- No nie wiem czy to prawda. Nicole tak dziwnie to mówiła. - tłumaczył.
- Czyli jak dziwnie?- dopytywała dalej dziewczyna.
- No dziwnie.. nie wiem.. możemy zmienić temat?
- Okej.. nie naciskam. - uśmiechnęła się do Jake'a - Czyli dzisiaj nie masz nic do roboty?
- Nie, raczej nie. Zamierzam posiedzieć w domu. A co? Oo. a może chcesz przyjść do mnie dzisiaj, pooglądamy filmy i wogóle. - zaproponował.
- W sumie chciałam, abyś Ty przyszedł do nas, ale jak Ty zapraszasz, to ok - zgodziła się.
- To super! - ucieszył się - Więc chodźmy.
Przyjaciele poszli w stronę domu Johnsonów. Weszli do środka, przywitał ich oczywiście pies Julii, Sally.
- Proszę, idź na górę, do mojego pokoju. Ja muszę nakarmić Sally. - powiedział do blondynki.
- Spoko- powiedziała blondynka i weszła schodami na górę. Przedtem nie była jeszcze w pokoju chłopaka, ale szybko znalazła właściwy pokój. Drzwi były lekko uchylone, więc weszła do środka. W pomieszczeniu, na ścianach, znajdowało się dużo plakatów jej i jej zespołu R5. Widać było, że jest wielkim fanem. Na komódce obok łóżka znajdowało się wspólne ich zdjęcie z Jake'em. Jednak obok tego, zauważyła fotografie na której była ona wraz z Nicole i Jake'em. Wzięła ramkę do ręki i uśmiechnęła się. Przypomniały jej się wspaniałe czasy, gdy przyjaźniła się jeszcze z Niki (tak na nią mówiła kiedyś Rydel).
- Świetne zdjęcie, co nie? - powiedział Jake, który stał za dziewczyną.
- Tak, bardzo fajne - uśmiechnęła się. - Wszystkie te zdjęcia są super.
- Haha, taa. Nie przeraża Ciebie tyle plakatów i zdjęć, Twoich i Twoich braci? - zaśmiał się mężczyzna.
- Wiesz, pierwszy raz takie coś widzę. I szczerze mówiąc, na początku się przeraziłam, ale wiem jak to jest. Sama jestem fankom innych zespołów. Jenyy, ciekawe co nasze #R5Family musi czuć? - przeraziła się.
- Pewnie to co ja, kiedyś. Ty też musiałaś to czuć, gdy nie mogłaś iść na koncert swoich idoli.
- No kiedyś nie mogłam, bo byłam za mała, a akurat nie chcieli przyjechać do Littleton. - usiadła na łóżku, Jake usiadł obok niej.
- I co wtenczas czułaś? - spytał chłopak.
- Smutek, czasami byłam zła na nich, że oni chyba specjalnie nie chcą przyjechać.- zwierzała się.
- Noo, a pomyśl o takich ludziach, którzy nie mieli jeszcze do tego kasy, aby iść na koncert. - dodał brunet.
- Ja na szczęście nie miałabym z tym problemu.
- A ja tak. - przyznał Jake, po czym dodał - Kiedyś mieliście koncert właśnie w L.A. Nie mogłem iść. Byłem tak załamany.
- Ojej, to takie przykre.
- Noo, ale cóż. Miałem takie szczęście że was spotkałem.
- Haha.. niee, to my mieliśmy szczęście, że spotkaliśmy Ciebie. - uśmiechnęła się do chłopaka.
- Jak to? - zdziwił się.
- Normalnie. Właśnie mi uświadomiłeś, jak nasi fani muszą nas kochać, że cały czas czekają na nas, aż w końcu nas zobaczą. Wierzą, że prędzej czy później pójdą na nasz koncert i ja teraz postaram się, aby w każdym kraju na tej Ziemi odbył się przynajmniej jeden koncert. - mówiła pewnie Delly.
- Mocne słowa..- skomentował wypowiedź blondynki, po czym zapytał - uuu czyli szykuje się WorldTour?
- No kiedyś na pewno
- To super! - odparł Jake, a następnie wyjął z kieszeni telefon i zaczął w nim coś 'grzebać'.
- Czego tam szukasz? - zapytała.
- Sprawdzam, czy zasięg jest. Wiesz, Nicole powiedziała, że da znać co i jak..
- A jeszcze nie dzwoniła? - dopytywała ciekawa Rydel.
- No właśnie, że nie - zasmucił się brunet.
- Spokojnie, na pewno wszystko jest ok - pocieszała.
- Mam nadzieje - uśmiechnął się. Po czym przytulił dziewczynę. - Dziękuje.
- Za co?
- Za wszystko. - odpowiedział. Spojrzeli sobie w oczy. Rydel poczuła jego dłoń na jej ręce. Powoli zaczęli się do siebie zbliżać.
Cześć! ;) Tak, wiem nie było mnie tutaj baaardzo długo. ;c czego żałuje. Jeszcze w maju i w czerwcu była szkoła, i nie miałam czasu jeszcze na pisanie, za co Was przepraszam. Wiem, że w lipcu mogłam zacząć znowu pisać, ale tak jakoś nie miałam weny, albo wyjeżdżałam. Wiadomo jak to jest w wakacje. Ale postanowiłam wrócić i dalej pisać ;) Nie wiem jak długo jeszcze będę pisać, ale postaram się wymyślać ciekawe rozdziały. :> A teraz przejdźmy do rozdziału.. przepraszam za błędy, czy nudność w tym rozdziale, ale wyszłam lekko z wprawy. ;) Ale mam nadzieje, że rozdział, nie jest aż taki zły, jak myśle xD Proszę o komentarze :) Dziękuję za te wszystkie wcześniejsze opinie ;*
Luke Conard & Alyssa Poppin - The other side (Jason Derulo) <3
Ross nie był z tego zadowolony. Zatrzymał się. Laura do niego podeszła.
- Co on tutaj robi ? - zapytał wściekły.
- Wiem, że to może dziwnie wygląda.. ale podejdź na chwile, pogadajmy. -uśmiechnęła się, lecz u chłopaka nie było widać zadowolenia.
- Co pogodziliście się ?! - zapytał prawie, że krzycząc, tak, że w restauracji wszyscy zamilkli.
- Taak.. Ross.. właśnie tak było, on mnie przeprosił. Powiedział, że już nigdy tego nie zrobi.
- Taaa, no wierz mu. - oburzył się. Nick wstał z miejsca i podszedł do Laury i Rossa.
- Jakiś problem ? - zapytał mężczyzna.
- Tak, z tobą jest problem. - odpowiedział wkurzony blondyn.
- Taak ? A co ja tobie zrobiłem ? Nie chce nic mówić, ale to ty mnie uderzyłeś.
- Bo zasłużyłeś. I z chęcią bym zrobił to jeszcze raz.. - groził Ross.
- Taak ? Taki cwaniak z ciebie ? To zrób to jeszcze raz.. no chyba, że się boisz. - prowokował Nick.
- Ejejej.. chłopaki. - przerwała Laura, odsuwając od siebie towarzystwo - Nick, myślałam, że chcesz się pogodzić z Rossem. To dlatego go zaprosiłam.
- Może i bym się pogodził, gdyby mnie ten dzieciak przeprosił. Ale on wcale nie żałuje.
- Coo ? Czekaj, czekaj.. Laura, ty sądziłaś, że ja się z nim pogodzę ?! - zapytał Ross.
- No nie wiem.. to nie tak miało wyglądać.
- Nie wierze.. zwołałaś mnie tylko dlatego, bo chciałaś, abym się z nim pogodził..?
- Noo yy.. Tak.. Ross, ale..
- Nie chcę tego słuchać - przerwał i wyszedł z restauracji.
W tym samym czasie w domu Lynchów. Była godzina 13. Stormie wzięła się za robienie obiadu. A reszta domowników zrobiła sobie próbę. Zadzwonili po Ratliffa. Przyjaciel szybko zjawił się w domu, po 10 minutach wszyscy już byli w garażu, wraz z rozstawionym sprzętem. Co prawda próba odbywała się bez Rossa, ale to co miał on śpiewać, śpiewał po prostu Riker lub Rocky. Nagle ktoś zapukał do drzwi od garażu. Przerwali grać. Rydel podeszła i otworzyła. Był to Jake i Julia.
- Ooo ! Jake i Juliaa ! - ucieszyła się blondynka.
- Cześć. - przywitał się mężczyzna - Można ? Mam nadzieje, że nie przeszkadzamy.
- No oczywiście, że możecie. Wchodźcie. - otworzyła szeroko drzwi.
- Rossa nie ma ? - zapytała Julia.
- Nie ma.. jest z Laurą.
- Aaa ok.
- Ale ja jestem Julio - powiedział Rocky, uśmiechając się.
- Haha.. tak tak, wiem. - odparła także z uśmiechem na twarzy.
- Chcecie popatrzeć jak gramy ? - zaproponował Riker.
- No pewnie - odparł Jake.
Johnsonowie usiedli na krzesłach, oglądając próbę niecałego zespołu R5. Na początku zaśpiewali "Crazy 4 U", a następnie "Say You'll Stay". Następnie zrobili sobie przerwę.
- A może Julia byś chciała zaśpiewać z nami, no wiesz zamiast rossa. - zaczął Rocky.
- No nie wiem
- Taak.. Julia zaśpiewaj zamiast Rossa..będzie nam łatwiej - powiedziała Rydel.
- No jeżeli nie macie nic przeciwko... to mogę
- Oo tak - ucieszył się Rocky.
Zespół wraz z Julią zaczęli razem grać. Zaśpiewali "All About The Girl", "Never" i "Marry You". Podczas śpiewania "I Want You Bad" nagle do garażu wpadł Ross. Po jego minie było widać, że nie jest zadowolony.
- Noo suuper.. widzę, że macie za mnie zastępstwo - powiedział ironicznie i wyszedł z pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Ross ! - krzyknął Rocky.
- Ja z nim pogadam - oznajmiła spokojnie Rydel i wyszła.
Blondynka wiedziała gdzie szukać swojego młodszego brata, więc od razu udała się do jego pokoju. Zapukała do drzwi. Nikt nie otwierał.
- Ross! - nadal cisza - Ross ! Wiem, że tam jesteś. Otwórz, proszę.. - po tych słowach drzwi się otworzyły, a za nimi stał blondyn, który jak widać, był nerwowy. - Ross.. coś się stało ? - zapytała
- Wejdź. - oznajmił i otworzył szeroko drzwi, Siostra posłuchała i weszła do środka, a następnie usiadła na łóżku.
- Tak, słucham.
- Ehh - westchnął chłopak.
- Podejrzewam, że to coś związane z Laurą. - rzekła.
- Tak, chodzi o Laurę.
- Wiedzialam. Pokłóciliście się ? - zapytała ciekawa.
- W pewnym sensie tak.
- Jak w pewnym sensie ?
- No bo.. ehhh.. no bo ona się pogodziła z tym całym Nickiem.
- Coo ? - zdziwiła się.
- Taak, właśnie.
- Nie wierzę. - powiedziała Rydel i złapała się za głowę.- I co o to się pokłóciliście ? - zapytała już zmartwiona.
- No mniej więcej. Bo ona potem jeszcze chciała, abym ja się z nim pogodził. - oznajmił Ross.
- Z kim ? Z Nickiem ?
- Tak.
- Wooow. No nieźle.
- No właśnie. - odparł smutno.
- Na pewno ty z Laurą się pogodzicie. - pocieszała siostra.
- Mam nadzieje.. tylko aby ona z nim nie była.
- A co zazdrosny jesteś ? - zaśmiała się Rydel, która oczywiście tego chciała.
- Coo ?! Niee.. toć wiesz o to chodzi.
- Taaak, wiem.
- Jak facet raz uderzy kobietę, to może to zrobić drugi raz. - oznajmił.
- No wiesz, ale to Laury wybór. Może mu tak ufa, że wybaczyła mu. - rzekła. Ross nic nie odpowiedział, tylko siedział i rozmyślał. Rydel, aby przerwać tę ciszę zapytała - A dlaczego tak zareagowałeś, gdy wszedłeś do garażu ?
- Nie wiem.. to z nerwów. Wszystko mnie denerwuje.
- Nawet Julia ?
- Nie.. nie wiem dlaczego. Powinienem ją przeprosić.
- Taak, wypadałoby. A poza tym ,to my jej zaproponowaliśmy, aby z nami zaśpiewała i ciebie zastąpiła na tą chwilę. - oznajmiła starsza siostra.
- Dobrze, nie jestem o to obrażony.
- To dobrze. To jak idziemy do wszystkich ? - zaproponowala.
- Idziemy - uśmiechnął się. Ruszyli się z miejsca i przed zejściem ze schodów, Ross stanął i odezwał się do siostry - Rydel..
- Tak ?
- Dziękuję - rzekł z uśmiechem.
- Za co ?
- Za rozmowę.
- Aaa, spoko. Toć jesteśmy rodzeństwem. - uśmiechnęła się i przytuliła brata.
Zeszli na dół i udali się do garażu, gdzie wszyscy siedzieli. Julia i Ratliff siedzieli na krzesłach, a wokół nich stała reszta towarzystwa i gadali. Ross od razu wepchnął przed Rocky'ego, co brunetowi to się nie podobało, i skierował się do Julii.
- Julia, ja ciebie przepraszam.
- Co ? - zdziwiła się - To ja właśnie chciałam ciebie przeprosić
- Tyy ? Nie masz za co. Byłem zdenerwowany, nie wiem dlaczego tak zareagowałem. - tłumaczył się - Oczywiście możesz mnie zastąpić, gdy mnie nie ma.
- Na pewno ?
- Taak. - uśmiechnął się do dziewczyny. - To jak ? Dobrze jest ?
- Już tak - także uśmiechnęła się do blondyna. Ross i Julia przybili sobie piątkę.
- Ross, słuchaj jak jesteś taki nerwowy, to może musisz brać tabletki na uspokojenie. - powiedział Rocky, przerywając miłą atmosferę.
- Gdybyś tylko wiedział o co chodzi, to byś się nie odzywał. - zdenerwował się blondyn.
- Może i nie wiem o co chodzi, ale nie musiałeś po przyjściu tutaj palnąć takie coś. Ty nawet nie wiesz jak przykro się zrobiło Julii. - ciągnął dalej.
- Rocky.. już jest dobrze - odezwała się dziewczyna.
- Wiem, że źle zrobiłem. Przecież przeprosiłem. - rzekł Ross. - więc nie wiem o co ci jeszcze chodzi ?! - krzyknął.
- Właśnie o twoją nerwowość mi chodzi. Dzieciaku, nie umiesz opanować swoich emocji.. co teraz my mamy znosić twoje humory ? Ooo nie ! - kłócił się brunet.
- Rocky.. skończ ! - rozkazał Riker.
- No co ? Mam rację.
- Nie masz racji.
- Mam ! Co nie mam racji ? Aa no tak, zawsze Rossowi przyznajecie rację, bo jest młodszy. - oburzył się Rocky.
- Wiek nic do tego nie ma. - odparł najstarszy.
- Jaasne
- No tak.
- Zawsze go bronicie.
- Nie zawsze.
- Zawsze
- Skończ ! - krzyknął Riker. - Po prostu on tutaj ma racje. Przeprosił Julię.. Julia się nie gniewa, co nie ? - zapytał dziewczyny.
- No oczywiście, że się nie gniewam - odparła.
- No właśnie, więc Rocky zamknij się wreszcie. - powiedział blondyn.
- Dobra, już nic nie mówię. -rzekł brunet.
- I bardzo dobrze.
- Taaa
- Obiad !! - krzyczała mama.
Wszyscy zgłodnieli od razu poszli do kuchni, aby zjeść. Co prawda Stormie na początku się zdziwiła ilością osób, które przyszły, ale oczywiście była przygotowana. Miała obiad dla każdego. Chociaż przy stole wszyscy się nie zmieścili, więc część jadła w salonie. Po posiłku R5 wraz z Rylandem, Jake'em i Julią zrobili sobie ciąg dalszy próby. Tym razem już z pełnym składem. Śpiewali właśnie "Loud", gdy do Rikera zadzwonił telefon. Przerwali grać. Najstarszy spojrzał na komórkę.
- Sorry, to ważne. - powiedział i wyszedł.
- Dobraa.. Julia, może chcesz zastąpić Rikera przez ten czas ? - zaproponował Ross.
- Noo nie wiem czy mogę.. - odparła Julia.
- Możesz - uśmiechnął się, ona także odwzajemniła uśmiech. Rocky z zazdrością przyglądał się temu. Podeszła do mikrofonu Rikera.
- To co zaśpiewamy ? - spytała Julia.
- No nie wiem.. a co chcesz ? - powiedział Ross z uśmiechem.
- Hmm.. a może coś z nowych ? Oo.. wiem "Here Comes Forever" ! - rzekła zdecydowanie.
- Dobry wybór - uśmiechnął się - A wersję normalną czy akustyczną ?
- Akustyczną.
- I bardzo dobrze. Ok, to gramy.
Zaczęli razem śpiewać. W połowie wszedł Riker. Nie był on zły, tylko uśmiechał się i słuchał nowego wykonania "Here Comes Forever", z jeszcze jednym dziewczęcym głosem. Bardzo mu się to podobało. Po skończonej piosence najstarszy zaczął bić brawo.
- Oo. Riker. Dobrze już ci udostępniam twoje miejsce - uśmiechnęła się Julia.
- Haha. z tym to spokojnie. Juliaa.. - zaczął Riker.
- Tak ?
- Czy ty kiedykolwiek myślałaś nad byciem piosenkarką ? - zapytał.
- Kiedyś taak, ale to nie dla mnie. - powiedziała
- Dlaczego ?
- Bo się boję.
- Czego ? - dopytywał.
- Występować.
- Oj tam Julia przesadzasz - wtrącił Ross.
- Właśnie Julia. Powinnaś być piosenkarką. Taki talent nie może się zmarnować. - dopowiedział Rocky.
- Heh, dziękuje, ale nie. - odparła smutno Julia i usiadła na krześle obok swojego brata.
- Szkoda - odparł Riker. - To jak gramy dalej ? - zaproponowal.
- Znowu ? - marudził Ross - Już jestem trochę zmęczony. - ziewnął.
- No w sumie dzisiaj już dużo ćwiczyliśmy. - stwierdził Rocky.
- Za dużo - dopowiedział najmłodszy.
- Ok.. dobra. Jest godzina 17. Na dzisiaj to koniec. - powiedziała ostatecznie Rydel.
- 17 ? - zapytał lekko zdenerwowany Ratliff.
- Tak, a co ?
- OMG ! Mój serial już leci - odparł brunet i wybiegł z garażu.
- Serial ? - zapytał Rocky. - OMG.. zupełnie zapomniałem - zdenerwował się i także wybiegł zaraz za przyjacielem.
- Co za ludzie - zaśmiała się Rydel.
Wszyscy wyszli z garażu i poszli salonu, w którym siedzieli Rocky i Ratliff oglądając ich ulubiony serial. Po zobaczeniu co oni oglądają, całe towarzystwo wybuchło śmiechem.
- Tacy duzi, a oglądają bajkę. - powiedziała Rydel.
- Ciii - uciszał przyjaciel.
- Hahaha.. nie no nie mogę. Nie sądziłam, że w domu trzymam małe dzieci. - śmiała się dalej.
- Riker, możesz ją stąd zabrać ? - zapytał Rocky.
- Haha.. ok, nie przeszkadzamy. - śmiał się - Dobra, chodźcie może..
- My już pójdziemy - odezwał się Jake.
- Musicie ?
- Tak, i tak się zasiedzieliśmy
- Heh, dobra. Jak chcecie. W razie co wpadajcie kiedy macie ochotę. - uśmiechnął się.
- Odprowadzić was ? - zaproponowała Rydel.
- Jeżeli masz ochotę. - rzekł mężczyzna.
- Gdybym nie miała ochoty to bym nie proponowała.
- Ok, więc chodźmy. - uśmiechnął się.
Jake, Julia i Rydel wyszli z domu. Ross i Ryland poszli do swoich pokoi, a Riker usiadł w kuchni z gitarą i zaczął sobie coś brzdąkać.
Johnsonowie wraz z Rydel szli, rozmawiając ze sobą. Nagle blondynka zadała pytanie chłopakowi.
- Jake, a gdzie jest Nicole ?
- W domu - odpowiedział.
- A dlaczego ? Nie chciała nas odwiedzić ?
- Powiedziała, że się źle czuje.
- Ahaa.. źle się czuje. - odparła Rydel
- Taak, mówiła, że brzuch ją bolał. - oznajmił.
- Biedactwo.
- A może chcesz do nas wpaść na chwile i sobie pogadacie.
- To się cieszę, że mnie rozumiesz. - uśmiechnęła się.
Doszli pod dom.
- Dziękuje, że nas odprowadziłaś. - podziękował Jake.
- Nie ma za co.
- No to, do zobaczenia ! - rzekł mężczyzna i przytulił Rydel na pożegnanie.
- Pa ! - powiedziała Julia do blondynki.
- No na razie.
Rydel wyruszyła w stronę swojego domu. Jake i Julia weszli do domu. Tam siedziała Nicole oglądając telewizję. Gdy usłyszała, że oni przyszli wstała i przywitała się.
- Jak było ? - zapytała.
- Fajnie. Żałuj, że ciebie nie było. - odparła Julia i poszła do swojego pokoju.
- To się ciesze.
- Noo a co robiłaś sama tutaj ? - spytał Jake.
- Ymm. no telewizję oglądałam i trochę czytałam książkę.
- A ty się z Rydel pokłóciłaś, czy co ?
- Kto ja ? Niee. A co coś mówiła ? - zapytała lekko zdenerwowana Nicole.
- Niee.. tylko pytała się gdzie ty jesteś.
- Aaa.. mówiłeś jej dlaczego mnie nie ma ?
- Tak, powiedziałem.
- To dobrze. To coo ? Oglądamy jakiś film ? - zaproponowała.
- Oo tak, chętnie. - uśmiechnął się i przytulił swoja dziewczynę.
W tym czasie Rydel wróciła do domu. Weszła do środka. W salonie Rocky wraz z Ratliffem zasnęli na kanapie oglądając telewizję. Riker, Ross i Ryland byli w swoich pokojach. Blondynka uśmiechnęła się widząc dwóch słodko śpiących brunetów, wyłączyła tv i z komody wyjęła koc. Rozłożyła go i okryła przyjaciół. Następnie udała się do pokoju Rikera. Weszła do środka.
- No pewnie. Usiądź. O co chodzi ? - zaniepokoił się. Siostra usiadła na łóżku, obok Rikera.
- Wiesz dlaczego Ross przyszedł taki zdenerwowany ?
- Nie wiem.. pewnie coś z Laurą.
- Taak, w skrócie to pokłócili się.
- Uu to nie dobrze.
- Wiem.. kurcze, a miało być tak fajnie. Już miałam plan jak ich swatać. Ale niestety. - zasmuciła się.
- Taak ? A jaki to był plan ?
- Miałam zaproponować im wspólne kino z nami. I zaraz przed filmem zadzwonić z przeprosinami, że nam coś wypadło. I oni by musieli iść sami do kina. Nie wiem czy to by pomogło, ale na razie tylko to mi wpadło do głowy.
- Dobry plan. Na pewno to wykorzystamy - uśmiechnął się.
- Ale przecież oni są pokłóceni.
- Uwierz, że się pogodzą prędzej czy później.
- Hmm.. ja wiem, że oni bez siebie nie wytrzymają, ale czy w tym wypadku
- A tak w ogóle to o co poszło ? - zapytał Riker.
- Laura pogodziła się z Nickiem.
- Uuu.. biedna Laura.
- Taak, wiem... - powiedziała Rydel, po czym nastała chwila ciszy - ..To ja już idę. Dobranoc.
- Ok, dobranoc. - odparł najstarszy, a blondynka wyszła z pokoju.
Każdy pokolei poszedł się myć. No oprócz Rocky'ego i Ratliffa, którzy cały czas spali w salonie. Około 21 każdy już spał.
Heej :D
No rozdział taki sobie. Najważniejsze, że jest, co nie ? xD Pisałam go dość długo, tzn. kawałkami. Codziennie kawałek dopisywałam i w końcu jest :D Dziękuje, za te wszystkie komentarze. <3 Jesteście kochani. :*
Sam Tsui and Chrissy Costanza - Heart Attack (cover Demi Lovato) <3
Rano, oczywiście każdy wstał o różnej godzinie. Stormie i Mark najwcześniej się obudzili. Mężczyzna musiał iść do pracy, więc po 7 wychodził z domu. Każde z dzieci po kolei się budziło. Na początku wstali Rocky i Ryland. Potem Rydel, a zaraz po niej, Riker. Ross jeszcze spał. Tak jak zawsze. Z niego jest największy śpioch. Była godzina 11. Rodzina Lynchów siedziała w salonie i wspólnie oglądała telewizję. Najstarszy na chwilę poszedł do kuchni. Zaraz za nim poszła Rydel.
- Musimy to obgadać. - zaczęła niejasno blondynka.
- Ale co ? - zapytał brat.
- No wiesz. - odparła dziewczyna. On się na nią spojrzał nadal nic nie wiedząc.
- Może tak jaśniej ?
- Ymm.. musimy swatać Rossa z Laurą.
- Aaaa.. o to chodzi.. - uśmiechnął się- Tak, tylko jak to zrobimy - zastanawiał się.
- Nie wiem jeszcze, ale coś wymyślimy. Myślałam, że ty masz jakiś plan.
- Niestety jeszcze nie.
- To pomyśl nad tym.
- Nad czym Riker ma pomyśleć ? - zapytał Ross wchodząc znienacka do kuchni, jeszcze zaspany.
- Nad niczym. - odpowiedziała szybko przestraszona siostra.
- Coś kręcicie - zmierzył ich wzrokiem młodszy brat.
- Nieee.. dlaczego tak sądzisz ?
- Przecież to widać. Stoicie sami w kuchni jakbyście coś knuli.
- Cooo ? Niee.. Po prostu tak gadamy.
- Tsaa.. jaasnee - powiedział niedowierzająco.
- No tak.
Nagle zadzwonił telefon Ross'a, który był w kieszeni od spodni dresowych. Szybko wyjął komórkę i powiedział sam do siebie
- Laura ? - Riker z Rydel wymienili się wzrokiem
- No odbierz - namawiał Riker.
- Przecież wiem - nacisnął zieloną słuchawkę. - Halo ?
- Ross ? Cześć. Mam nadzieje, że nie przeszkadzam
- Nie.. nie przeszkadzasz
- To dobrze.
- A coś się stało ? - zapytał
- Ymm.. właściwie to mam pytanie. - zaczęła Laura.
- Tak jakie ?
- Możemy się spotkać ? - zaproponowała.
- No pewnie. Wpadniesz do nas ?
- Nie ! Wolę abyśmy nie spotkali się u ciebie w domu.
- Aha.. to gdzie ?
- Możesz dzisiaj przyjść do restauracji ?
- Do jakiej ?
- Restauracja "Sunrise".. wiesz gdzie to, nie ?
- Tak, wiem.
- Dobrze. To będziesz tak za godzinkę ?
- Będę.
- To się cieszę. Ok.. to nie przeszkadzam. Do zobaczenia.
- No paa.. Do zobaczenia. - rozłączył się.
- Uuu.. "do zobaczenia". Czyżbyście się umówili ? - zapytała Rydel.
- Tak.
- OMG ! Na randkę ? - mówiła podekscytowana siostra.
- Co ? Nieee ! - zaśmiał się młodszy. - Po prostu pogadać.
- Taak, to się wszystko zaczyna. - powiedział Riker.
- Prosze skończcie. Ja z Laurą jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nic więcej, jasne ?
- Taaak - odparła Rydel.
- Oj weź stary.. jesteś taki przystojny.. tak jak to wszystkie fanki mówią.. i nie masz dziewczyny. - rzekł najstarszy.
- Czy ja muszę mieć dziewczynę ? To jest moje życie ! - krzyknął.
- Oj brat, nie denerwuj się tak.
- Bo mnie to już wkurza.
- Oj Ross, Ross.. toć żartuje sobie. - odparł Riker, aby zaspokoić brata.
- Taa.. zrozumcie, że wolę być sam.. na razie bez nikogo.
- Ok.. jak chcesz. - odpuścił.
- Dziękuje, za zrozumienie.
- Spoko.
Ross poszedł się umyć i przebrać. Riker i Rydel wrócili do salonu, gdzie była reszta rodziny.
- Co tam było tak głośno ? - zapytała mama.
- Nie, nic. - odparł najstarszy.
- Ross już wstał ?
- Tak... i zaraz wychodzi. - oznajmił blondyn.
- Gdzie ?
- Umówił się z Laurą.
- Z Laurą ? - zdziwiła się.
- Tak.
- Na randkę ?
- Podobno nie.
- Nie rozumiem... a to pewnie dlatego tam było tak głośno.
- Taak, no między innymi właśnie dlatego.
Rodzina Lynchów zajęła się oglądaniem telewizji. Wszyscy oglądali jakąś komedie. Oprócz Rossa, który szykował się do wyjścia. Umył się, następnie ubrał dżinsy, żółtą koszule i na to czarną, letnią kurtkę. Parę minut przed 12 stanął w drzwiach do pokoju, w którym była cała rodzina.
- Mogę wziąć samochód ? - zapytał młodszy, swojego brata.
- Możesz. Tylko go nie poniszcz.
- Toć nie pierwszy raz jadę samochodem. - buntował się.
- Tak, ale bądź ostrożny.
- Będę. - powiedział pewnie. Riker podszedł do komody, w której trzymał kluczyki. Wyjął je i podał bratu, rzucając. Ross złapał i się uśmiechnął - Dziękuję - wyszedł z domu i pojechał.
- Rocky - zaczęła siostra na napisach skończonego filmu.
- Tak ? - odezwał się.
- Co tak dzisiaj cicho jesteś.? Coś się stało ?
- Co ? Niee.. po prostu się stęskniłem za wami.
- Awww Rocky, jakie to miłe - uśmiechnęła się
- A co tak tobie się na wyznania wzięło ? - zapytał Ryland.
- Nie wiem, gdy siedziałem w areszcie rozmyślałem tak sobie.
- Ty ? Rozmyślałeś ? Dobry żart. - śmiał się Riker.
- No tak.. idź i spędź jeden dzień w areszcie to zobaczymy. Sam zaczniesz myśleć.
- Ja zawsze myślę.
- Tak ci się tylko wydaje.
- Niee e
- Taa ak.
- Niee e
- Taa ak.
- Dobra skończcie. Właśnie teraz pokazujecie jacy jesteście inteligentni - przerwał Ryland. Bracia zamilkli. - Dziękuję.
- Prosze. Ale Rocky takim gadaniem mnie wkurzył - powiedział najstarszy.
- To ty zacząłeś.
- Musiałem powiedzieć prawdę.
- Chłopcy ! Bo zaraz dojdzie do wielkiej kłótni. Proszę o spokój ! - krzyknęła mama.
- Ale ale..
- Ciicho ! - zdenerwowała się. Rocky i Riker od razu się uspokoili.
- Ok.
- Noo.. dziękuję.
Do końca było już spokojnie. W tym czasie Ross dojechał pod restaurację "Sunrise". Wysiadł z samochodu i wszedł do środka. Zaczął szukać Laury, lecz nie mógł jej znaleźć. Szukał jej oglądając każdy stolik po kolei. Nareszcie dojrzał ją. Blondyn po zobaczeniu jej krzyknął
- Laura ! - ona się odwróciła i pokiwała. Następnie wstała z miejsca i zaczęła iść w stronę chłopaka. Blondyn zauważył, że ona nie siedzi sama. Przy stoliku siedział jeszcze mężczyzna, który był dobrze znany Rossowi. Był to Nick.
c.d.n.
Heej ;) No i na tym proponuje zakończyć. Trochę chyba juz lepszy rozdział, od tamtego poprzedniego. ;) mam nadzieje, że Wam się podobał. Może i trochę krótki, ale jest. :D Cieszę sie, że nadal czytacie mój blog, to wiele dla mnie znaczy. ^.^ Poproszę o szczere komentarze. <3
R5 - Here Comes Forever (Acoustic) <3
ZAPRASZAM NA BLOGA Sylwii :* Może nie jest o zespole R5, ale jest bardzo ciekawy. Polecam. ^.^
- Nie przepraszaj, tylko spróbuj wyjechać jakoś stąd ! - krzyczała bardzo zdenerwowana siostra.
- Dobra, coś wykombinuję - powiedział stanowczo Riker. - Trzymaj się !
Po tych słowach blondyn gwałtownie zakręcił prawo i wjechał na chodnik, gdzie było pełno ludzi. Przechodni spanikowali, odsunęli się od samochodu Lynch'ów na bezpieczną odległość. Rydel nie wiedziała co się dzieje. Nie sądziła, że jej brat jest zdolny do takiego czegoś. Szybko zapięła pasy i mocno złapała się tapicerki. Riker po wjechaniu na chodnik, zawrócił jadąc cały czas po chodniku. Zrobiło się duże zamieszanie. Wszyscy krzyczeli i odsuwali się, robiąc swobodny przejazd blondynowi. Rydel patrzała na brata z niedowierzaniem. On pewnie jechał po chodniku, nie zważając na nic. Tak długo jechał, dopóki nie dojechał do tego skrętu gdzie miał skręcić wcześniej. Rozejrzał się w lewo i prawo, nic nie jechało. Następnie szybko wjechał na właściwy pas i skręcił w odpowiednią drogę prowadzącą do domu. Rydel cały czas patrzała na brata z otwartą buzią. Trzymała się cały czas tej tapicerki, jakby się do niej przykleiła, bo nie wiedziała czy jej brat nie zrobi znowu czegoś głupiego. Było cicho, Riker spojrzał na jeszcze zszokowaną siostrę.
- No co ? - zapytał głupio.
- Yyy..nie wiem co powiedzieć.
- Kazałaś mi jakoś wyjechać. Więc wyjechałem - uśmiechnął się.
- Taak, ale nie sądziłam, że wjedziesz na chodnik robiąc zamieszanie i łamiąc przepisy. - mówiła trochę nerwowo blondynka.
- Oj tam tam. Nikomu nic się nie stało, więc spokojnie. - rzekł.
- No ale mogło się coś stać. Miałeś szczęście, że nie było tam policji. Jeszcze byś dostał mandat. - złapała się za głowę Rydel.
- Taak, ja zawsze mam szczęście. - ponownie uśmiechnął się do siostry i skoncentrował się na drodze. Ona puściła się już tapicerki i odprężyła się.
Za około jakieś 10 minut znaleźli się pod domem. Podjechali pod garaż. Nikogo nie było. Riker zatrąbił, nagle z domu wyszła Stormie i podeszła do samochodu.
- Wow, punktualni jesteście. - powiedziała mama. Riker i Rydel spojrzeli na siebie.
- No ja zawsze jestem punktualny. - odparł Riker, uśmiechając się do matki.
- Wiem, wiem - zaśmiała się pod nosem Stormie.
- To jak jedziemy ? - zapytał.
- Tak, tak, tylko jeszcze czekamy na Ratliffa i Rylanda. - odpowiedziała mama.
- A Ross ?
- Ross powiedział, że jest zmęczony i idzie spać. Więc zostaje.
- Aha.. no dobra.. A gdzie ci, którzy chcą pojechać ?
- W domu
- No to dalej. Niech przyjdą i jedziemy. - rzekł Riker.
- Szykują się.
- Po co ?
- Oj dbają o swoją higienę, ty byś też mógł zacząć. - wtrąciła Rydel.
- Hehe.. no prosze odezwała się. - droczył się najstarszy.
- Wypraszam sobie, ja się myje, nie to co ty.
- Tssaa.. myjesz ? Oj nie zawsze.
- Co ? Toć ja codziennie się myje ! - kłóciła się.
- Nie zawsze, gdy nigdzie nie wychodzisz, to potrafisz siedzieć w pokoju, w piżamie, cały dzień.
- Emm.. Riker... To było gdy miałam strasznie wysoką gorączkę i nie bylam w stanie nic zrobić, więc leżałam w łóżku. - odparła siostra. Riker zamilkł. - Ale już następnego dnia, gdy czułam się już lepiej to od razu gdy się obudziłam poszłam się wykąpać.
- Ale było tak.
- No było, ale tobie nawet gdy nic nie jest się nie myjesz. - mówiła do brata.
- Możemy zmienić temat ? - próbowal się jakoś wykręcić.
- Nie. - odpowiedział krótko.
- Dlaczego ?
- Bo innym to możesz wytykać, ale gdy ktoś coś tobie powie, to od razu zmieniasz temat.
- Oj tam.
- Nie "oj tam". Każdy z domowników może potwierdzić, że bardzo rzadko się myjesz. Co nie mamo ? - zwróciła się do Stormie, która przyglądywała się kłótni.
- Ymm.. nie chce nic mówić Riker, ale twoja siostra ma racje. - rzekła matka.
- Świetnie. - zezłościł się blondyn - to jest jakaś dyskryminacja. Taka kobieca solidarność. Jestem pewien, że reszta domowników powie co innego.
- Oo, jesteś pewien. No tylko abyś się nie przeliczył. Ale zapytamy się, wszystkich. - powiedziała blondynka.
- Dobra.
Stormie wsiadła do samochodu i wszyscy cierpliwie czekali na Rylanda i Ratliffa, dopóki nie wyjdą z domu. Nagle drzwi się otworzyły, wszyscy w aucie aż podnieśli się z fotela, wypatrując kto wyjdzie. Patrzą, a Ratliff wychodzi, i nagle wraca z powrotem do domu, zamykając drzwi za sobą.
- Co oni tam robią ? - denerwował się Riker.
- Nie mam pojęcia - odparła Stormie.
Po kilku minutach nadal nikt nie wychodził. Zdenerwowany Riker, szargnął się i wysiadł z samochodu. Zamknął za sobą drzwi i nerwowo podszedł do drzwi, nagle Ratliff i Ryland wychodzą z domu.
- No nareszcie - powiedział uradowany Riker. - Co tak długo ? - zapytał brata.
- Nie mogliśmy znaleźć kluczy. - odpowiedział.
- A wcześniej co robiliście ? - dopytywal.
- No jak to co ? Ja wziąłem prysznic, potem Ratliff się umył i tak jakoś zleciało.
- Aha - Riker nie mógł w to uwierzyć. Zrobiło się cicho -To jak jedziemy ? - zapytał najstarszy przerywając niezręczną ciszę.
- Tak, już - powiedział Ratliff zamykając drzwi od domu na dwa zamki.
- To jedziemy. - uśmiechnął się Riker.
- Komu mam dać klucze ? - zapytał przyjaciel.
- No jak to komu ? Mamie. - odparł blondyn.
- Czyjej ?
- No jak to czyjej ? Toć nie twojej, przecież twojej mamy tutaj nie ma !
- Haha, no tak. - zaśmiał się brunet.
- Jenyy, Ratliff ogarnij się.
- Hah, no wiesz mało spałem. - odpowiedział brunet
- Widać.
Chłopacy skierowali się w strone samochodu i wsiedli. Każdy usiadł na swoje miejsce. Ratliff oddał klucze pani Lynch.
- Przepraszam, że tak długo czekaliście - odezwał się Ryland.
- Dobra, spoko. - uśmiechnęła się Rydel, po czym dodała - Bynajmniej mieliśmy czas na ciekawą rozmowę - spojrzała na Rikera. Brat odpalił samochód.
- Tak ? A na jaki temat ? - dopytywał najmłodszy.
- Na temat Rikera. - odpowiedziała siostra. Wszyscy spojrzeli na blondyna. On nie zważał na to. Tylko ruszył autem i wyjechał z przed domu.
- A o co dokładnie chodzi ?
- No właśnie, mam do was pytanie.
- Jakie ? - zdziwili się Ryland i Ratliff.
- Czy wy uważacie, że Riker dba o swoją higienę ? - zadała pytanie Rydel. Towarzystwo wybuchło śmiechem. Cały czas się śmiali, a Ratliff najbardziej. Ze śmiechu aż mu zaczęły płynąć łzy.
- Dobra żart, dobry - w końcu odezwał się.
- No ejjj - sprzeciwił się Riker, który kierował pojazdem.
- Ty i higiena.. to dwie odmienne rzeczy. - dodał Ryland.
- Nie prawda. - złościł się najstarszy i dodał - Dobra widzę, że trzymacie strone Rydel i mamy. Rocky i Ross na pewno powiedzą co innego.
- Ta, wmawiaj se. - powiedział z uśmieszkiem Ratliff.
- No to się zdziwicie.- odezwał się Riker.
- Ta.. na pewno - mówił kpiąco brunet. Na to najstarszy nic nie odpowiedział, tylko zajął się drogą, aby tym razem skręcić w dobrą strone.
W koncu dojechali pod komisariat. Szybko wysiedli z samochodu i weszli do środka. Tam już czekał na nich znudzony Rocky. Stormie, gdy ujrzała swojego syna od razu rzuciła się mu na szyję.
- Dobra, mamo. Już możesz puścić - ona go cały czas trzymała - Rozumiem, że isę stęskniłaś, ja też się stęskniłem. - rzekł Rocky. Mama puściła syna i powiedziała.
- Tak, widać jak byłeś stęskniony, że imprezę się urządziło.
- Oj mamo. Było minęło.
- Nie było minęło. Dlaczego uderzyłeś tego policjanta ?
- Nie wiem, byłem pijany. Poniosło mnie. Przepraszam. - mówił brunet.
- Ty mnie nie przepraszaj. Ty lepiej tego policjanta przeproś.
- Już przeprosiłem.
- Kiedy ? - zdziwiła się mama.
- Dzisiaj rano.
- Serio ?
- Tak.
Stormie zauważyła policjanta z limem pod okiem i zapytała Rocky'ego.
- To on ?
On spojrzał na policjanta, który stał niedaleko i rozmawiał z jakims mężczyzną. Rocky kiwnął głową. Mama podeszła do mundurowego.
- Dzień dobry, panu. - odezwała się.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc ? - zapytał życzliwie.
- W niczym. Chcę tylko przeprosić za mojego syna, za wczoraj, wie pan..
- Aa.. już wszystko w porządku. Pani syn już mnie przeprosił, więc jest dobrze.
- A więc mówi prawdę. - powiedziała sama do siebie Stormie.
- Tak, mówi prawdę. Proszę nie być złą na syna. Trochę zaszalał, młody jest więc korzysta.
- No wiem, że chce korzystać, bo jest młody. Ale trzeba korzystać z umiarem.
- Zgadzam się. W każdym bądź razie chłopak powiedział, że już nigdy nie będzie pił.
- Taa. ja już znam te jego obiecanki. Dobrze, to my już pójdziemy. Jeszcze raz przepraszamy i do widzenia. - powiedziała pani Lynch.
- Do widzenia. - odpowiedział policjant z uśmiechem.
Rodzina Lynchów wraz z Ratliffem wyszli na zewnątrz. Wsiedli do samochodu i ruszyli do domu. Podczas podróży Rydel poruszyła temat mycia Rikera.
- No braciszku nareszcie jesteśmy razem. - odezwała się blondynka do Rocky'ego - podczas twojej nieobecności, przeprowadziłam z Rikerem ciekawą rozmowę.
- Tak ? A na jaki temat ?
- Właściwie to mam do ciebie pytanie. - powiedziała siostra. Wszyscy wymienili się spojrzeniami i uśmieszkami.
- Słucham..
- Czy ty uważasz, że Riker dba o swoją higienę ? - zapytala.
- Riker ? Dobrze słyszałem ?
- Tak, czy Riker dba o swoją higienę ? - powtórzyła pytanie. Rocky wybuchnął śmiechem.
- Hahaha.. Riker i higiena ? Haha.. nie no. Dobry żart siostra.
- Haha.. mówiłam Riker. - siostra zwróciła się do najstarszego.
- To jest jakaś farsa. Rocky.. ty też trzymasz ich stronę ? - burzył się blondyn.
- Nie no sorry, stary. Ale akurat z tym zgadzam się z Rydel. Nie myjesz się za często. - mówił brunet.
- Taa.. myje się i to często. Na pewno Ross to potwierdzi.
- A właśnie, gdzie jest Ross ? - zapytał Rocky.
- W domu. - odpowiedziała Stormie.
- A dlaczego nie przyjechał po mnie ?
- Bo był zmęczony.
- Po czym ?
- No właśnie tego nikt nie wie - odparła mama.
- Jak to po czym ? Wczoraj w nocy, przyszła do niego Laura. - zaśmiała się Rydel.
- To nic nie znaczy - powiedział Rocky.
- No jak to nie ? Ross udostępnił jej swoje łóżko, a sam położył się na kanapie w salonie.
- Uuu.. to aż tak zaszalał. Po prostu jest miły. - mówił brunet.
- Tak, tak, miły. - uśmiechnęła się.
Zajechali pod dom. Wysiedli z auta i weszli do środka. Była godzina 17. Ratliff, Ryland i Rocky od razu usiedli na kanapie i włączyli telewizje. Rydel spojrzała na nich i powiedziała.
- Kiedy wy zrozumiecie, że są ważniejsze rzeczy niż telewizja ?
- Pewnie nigdy - wtrącił Riker.
- No racja - odparła blondynka i poszła do swojego pokoju. A Riker usiadł w kuchni biorąc ze sobą książke i wziął się za czytanie.
Po dwóch godzinach mama przygotowała kolację. Zawołała wszystkich. Głodne towarzystwo szybko przyszło i usiadło do stołu. Brakowało tylko Rossa.
- Gdzie jest młody ? - zapytał Rocky.
- Nie wiem. Pewnie jeszcze śpi. - odparła Rydel.
- Toć ile można spać ? - zastanawiała się Stormie - Nie no.. tak nie może być. Niech ktoś idzie go obudzić.
- Ja pójdę - zgłosiła się siostra. Odeszła od stołu i skierowała się w stronę pokoju blondyna.
Po około 3 minutach przyprowadziła jeszcze zaspanego Rossa.
- Rocky ! - krzyknął uszczęśliwiony blondyn, po zobaczeniu swojego brata.
- No Ross ! Nareszcie wstałeś.
- Wiem, przepraszam. Byłem zmęczony. - tłumaczył się Rossy.
- Taa.. właśnie, słyszałem.
Ross usiadł na swoim miejscu przy stole i cała rodzina zabrała się za jedzenie posiłku.
- Właściwie Ross.. to mam do ciebie pytanie - zaczęła znowu Rydel. Każdy już wiedział o co chodzi, oczywiście oprócz młodego blondyna.
- Tak ? Słucham ? - zdziwił się. Wziął kubek z herbatą i zaczął pić.
- Czy uważasz, że Riker dba o swoją higienę ? - zadała pytanie. Ross wypluł herbatę, którą przed chwilą miał w ustach.
- Że co ?
- No to co słyszałeś. - powiedziała siostra. Młody spojrzał na Rikera, który patrzał na niego ze złowieszczą miną.
- Noo wiecie.. - zaczął, spoglądając cały czas na złego blondyna. - Ja.. ja sądzę, że Riker dba o swoją higienę. - wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwioną miną, u najstarszego było można zobaczyć uśmiech.
- Nareszcie ktoś mówi prawdę ! - mówił zachwycająco Riker. Wstał od stołu i podszedł do Rossa i przybił z nim piątkę - Widzę, że tylko ty wiesz jak jest naprawdę. I nie stoisz po stronie naszej siostry. - uśmiechnął się do niego, odszedł na swoje miejsce i usiadł.
- Taa.. Ross, przyznaj. - zaczęła blondynka - Robisz to dlatego, aby Riker nie był na ciebie zły. Taka męska solidarność, co nie ?
- Niee, ja mówię prawde. Wy nie widzicie, kiedy Riker się myje, bo wy idziecie szybko spać. A ja długo siedzę, zanim idę spać, dlatego widzę kiedy on idzie do łazienki. - mówił młodszy.
- Taa. wiem, że go bronisz. Ale dobra. - rzekła siostra, po czym zwróciła się do Rikera - I tak większość mówi co innego.
- Bo my najpóźniej, z Rossem, chodzimy spać. A to już nie moja wina, że wy szybciej zasypiacie i nie widzicie tego, gdy się myje. Proste. - powiedział już zadowolony najstarszy.
- No nie wiem. Możesz kiedyś się spodziewać, że tego przypilnuje.
- Aa.. dobrze. A możesz powiedzieć kiedy ?
- Haha ! Nie mogę !
- Dlaczego ?
- Bo wtenczas pewnie akurat pójdziesz się umyć.
- Nieeee.
- Ta jasne, jasne.
- Dobra. jak nie chcesz, to nie mów.
- Będzie ciekawie - podsumował Ratliff.
Rodzina Lynchów wraz z brunetem dokończyli jeść kolację. Następnie Ellington poszedł do swojego domu, a reszta domowników rozeszła się do swoich pokojów. Każdy po kolei poszedł się myć, nawet Riker i następnie poszli spać.
Heej ;) Ok, w końcu jestem. Przepraszam Was, ale tyle się działo, że nie ogarniałam z tym wszystkim. Testy coraz blizej. :/ I mam już dość tej szkoły ! Chcę wakacje :c A co do rozdziału, to dla mnie jest bardzo nudny. :( Ale jestem ciekawa waszej opini, więc proszę o szczere komentarze.
Następnie rodzina zrobiła sobie śniadanie. Jedząc sobie kanapki, do kuchni przyszedł jeszcze zaspany Ryland.
- Smacznego - powiedział i zabrał się za robienie dla siebie jedzenia.
Gdy jedli była cisza, nagle mama powiedziała
- Wypadałoby iść odwiedzić tego biednego chłopaka, który teraz leży w szpitalu.
- Kogo ? - zapytał się Ryland.
- No tego, co Ross go uderzył. Nie wiadomo jak się czuje.
- On mnie nie interesuje - odparł młody.
- Ejj.. tak nie można - mówiła Stormie.
- Co nie można. Jak widać należało mu się.
- Ryland.. jak możesz tak mówić ? - przeraziła się mama.
- No taka prawda. Ross by nikogo nie uderzył bezinteresownie.
- Ale zachowuj się.
- Dobra mamo - wtrąciła Rydel - Rzeczywiście nie powinien tak mówić, ale coś w tym jest.
- No i następna - mamie opadły ręce.
- No taka prawda, mamo. Rzeczywiście Ross nikogo by nie uderzył bez powodu.
- Ale to nie znaczy, że nie mamy się o niego troszczyć. Słusznie czy nie słusznie, ale został uderzony. I do tego przez waszego braciszka. - rzekła mamusia, po czym dodała - trochę współczucia.
- Ja tam do niego nie idę - powiedział Ryland.
- Ja też nie - dopowiedział szybko Riker. Wszyscy spojrzeli się na Rydel.
- Coo ? Że ja mam iść ?! - krzyknęła blondynka.
- No a kto ?
- Ale, ale...
- Żadne "ale". Idziesz.
- A Ross nie może ?
- Po pierwsze Rossa nie ma i nie wiadomo kiedy wróci, a po drugie oni nie mogą się razem spotkać, bo nie wiadomo jak Ross zareaguje. Bo co będzie jak znowu go uderzy - mówił Riker.
- Ughhh ! - wkurzyła się.
- Oj siostra. Spokojnie. - uspokajał najstarszy - Tylko wejdziesz popytasz jak się czuje i potem pójdziesz.
- Taa.. ale..
- Ciicho siostra. Jak chcesz to ciebie podwiozę. Chcesz ?
- Ugh ! Głupie pytanie. No oczywiście, że chce abyś mnie podwiózł. - mówiła zdenerwowana - A może chcesz wejść ze mną ? - zapytała z nadzieją.
- Wiesz co.. - zamyślił się.
- Powiedz, że chcesz. Proszeee.
- Nie wiesz co, jednak poczekam w samochodzie - uśmiechnął się, lecz siostra jeszcze bardziej się wkurzyła.
- Pff.. Dobra, nie potrzebuje twojej pomocy.
- Haha. - zaśmiał się - Lubię jak moja kochana siostra jest taka zła.
- Suuuper..a się mówi, że złość piękności szkodzi. Dzięki. Będę jeszcze bardziej brzydsza. - złościła się.
- Ty jesteś ładna i to bardzo. Wiesz, przecież że wszyscy ci to mówią.
- A co jeżeli kłamią ?
- Taa.. kłamią. Nie wierzysz swojemu najstarszemu bratu ?
- Yymm..
- Tak czy nie ?
- No wierzę. - uśmiechnęła się.
- To świetnie. Więc jak ? Jedziemy ?
- Tak, chce mieć już to za sobą. - zgodziła się.
Riker i Rydel wzięli potrzebne rzeczy i wyszli z domu. Ryland i Stormie zostali w domu. Rodzeństwo wsiadło do samochodu i pojechało w stronę szpitala. Jechali z 20 minut. Około 11 byli przed szpitalem. Riker zaparkował na parkingu przy budynku.
- Więc nie chcesz ze mną iść ? - zapytała jeszcze raz.
- Nie.. poczekam tutaj.
- Taa.. - zasmuciła się i wysiadła z samochodu.
Skierowała się w stronę wejścia do budynku. Weszła do szpitala i podeszła do recepcji. Chciała się zapytać kogoś o drogę, lecz nikogo dyżurującego tam nie było. Blondynka na początku nie wiedziała co zrobić. Lecz postanowiła, że sama się weźmie za poszukiwania odpowiedniego pokoju. Chodziła przez różne piętra. Raz na górę, raz na dół. Aż wreszcie trafiła na odpowiedni oddział. Nagle pewna pielęgniarka przechodząca obok zaczepiła Rydel.
- Przepraszam, co pani tutaj robi ?
- Szukam kolegę, który wczoraj trafił tutaj. Prawdopodobnie ma złamany nos.
- Pan Nick ? - zapytała spoglądając na swoją teczkę.
- Tak - odpowiedziała, po czym zapytała - W jakim pokoju on teraz leży ?
- Hmm.. w pokoju numer 23. Dopiero co od niego idę. Przeszedł kontrolę. Ma tylko złamany nos. Jutro powinien być wypisany ze szpitala. - mówiła kobieta.
- Aha.. a mogę go odwiedzić ?
- Myślę, że tak. Chyba tam jest jego znajoma.
- Oo.. ja nie będę mu przeszkadzać, tylko zapytam się jak się czuje i tyle. Dziękuję pani bardzo za informacje - uśmiechnęła się.
- Proszę, do widzenia - odpowiedziała miło.
- Do widzenia - rzekła.
Rydel zaczęła szukać pokoju numer 23. Przechodziła długim korytarzem i przyglądała się liczbom napisanych na drzwiach. Widzi 18, 19, 20.. "oo jestem już blisko" myśli. I kolejne numerki to 21, 22 i nareszcie pokój numer 23. Drzwi były lekko uchylone, już chciała je otworzyć szerzej, lecz usłyszała głos Nicole. Była tam w środku. Rydel zajrzała przez szparę. Zobaczyła Nicka, który siedział na łóżku, a obok niego siedziała przyjaciółka Rydel. Odkryła jedno ucho i zaczęła podsłuchiwać towarzystwo.
- Nie rozumiem, jak to się mogło stać.. dać się uderzyć takiemu dzieciakowi. - mówiła Nicole do chłopaka.
- Wiem, wiem.. ale on to zrobił tak niespodziewanie.
- A dlaczego on ci to zrobił ?
- Nie wiem.. nic mu nie zrobiłem.
- Taa.. jasne. Bez powodu ?
- No tak, jakoś.
- Jak tak myślę, to wydaje mi się, że Ross bez powodu tego by nie zrobił. - powiedziała Nicole.
- To już lepiej nie myśl.. zrobił to bez przyczyny. Co nie wierzysz mi ? - zapytał. Rydel nadal stała przy drzwiach przyglądając oraz podsłuchując cała sytuację. Nagle Nicole wstała, a blondynka odruchowo schowała się bardziej. Chłopak powtórzył pytanie - Nicole, nie wierzysz mi ? - ona spojrzała w jego oczy.
- Oj, wierzę, wierzę. Tobie zawsze. - uśmiechnęła się do swojego "kuzyna".
- No i to chciałem usłyszeć...Chodź.. - wyciągnął ręce do Nicole. Ona złapała jego dłoń, a Nick przyciągnął ją do siebie. - kochasz mnie ? - zapytał. Dla Rydel wydawało się to dziwne, aby chłopak zadawał takie pytanie swojej kuzynce, ale czekała na odpowiedź.
- No oczywiście, że kocham - odpowiedziała Nicole, po czym schyliła się do siedzącego Nicka i cmoknęła go w usta. Na ten widok Rydel zrobiła duże oczy. "Co tutaj się dzieje?" myślała.
- Tylko tyle ? - rzekł chłopak uśmiechając się.
- Oj, no niech ci będzie. - powtórnie się schyliła, lecz tym razem pocałowała go. Rydel na to nie wytrzymała i weszła do środka i powiedziała
- Co się tutaj dzieje ?! - na te słowa Nicole zbladła. - Może ktoś mi wytłumaczyć ?
- Rydel ? Jak ty ? Tu ? - zdziwiła się przyjaciółka.
- Co taka zdziwiona ? Hmm ? Ile zamierzałaś jeszcze to trzymać w tajemnicy, co ?! - krzyczała.
- Nie wiem.. jak najdłużej. - odparła cichutko.
- Wiesz co jesteś żałosna..I jeszcze powiedz, że go kochasz..
- Kogo ?
- No tego oo.. - wskazała na mężczyznę - ..Nicka.
- Tak, kocham go. - powiedziała bez zastanowienia.
- Tak ? A co z Jake'iem ? -zapytała blondynka.
- Yyy.. no z nim.. nie jestem pewna.. To chyba było zauroczenie. - odparła patrząc w ziemie.
- Taa. zauroczenie.. Proszę cię. Jake zrobiłby dla ciebie wszystko. Kocha ciebie,a ty ukrywasz przed nim, że masz chłopaka. ! - krzyczała.
- Wiem - rzekła cichutko nie spuszczając oka z podłogi.
- I teraz nawet nie spojrzysz mi prosto w oczy ? - zapytała kpiąco, Nicole nie reagowała - Wiesz co ? Nic się nie zmieniłaś. A już myślałam, że serio potrafisz być wierna jednemu, lecz jak widać nie. - mówiła ze złością.
- Rydel, ja wiem...
- Co wiesz ? - przerwała blondynka - Nic nie wiesz. Nie wiesz co to znaczy kochać jedną osobę szczerze. Są takie określenia na takie jak ty, ale raczej się powstrzymam od wypowiedzenia tego. - powiedziała swoje, po czym wyszła z pokoju. Nicole pobiegła za przyjaciółką.
- Rydel ! Czekaj ! - krzyczała - Rydel ! Prosze cię ! - blondynka zatrzymała się. Nicole podbiegła do niej.
- Czego jeszcze ode mnie oczekujesz ? - zapytała zła dziewczyna. Cała obsługa oraz pacjenci szpitala się patrzeli się na przyjaciółki.
- Proszę cię.. nie mów tego Jake'owi.
- Coo ? Jak możesz mnie o takie coś prosić ? - zapytała niedowierzając w to co słyszy.
- Proszę cię.. sama mu powiem, ale nie teraz. Muszę zebrać siły.
- Tsaa.. juz to widzę. - powiedziała kpiąco.
- Zrobię to, zobaczysz. Więc proszę.. nie mów o tym co widziałaś.. najlepiej nikomu.
- Ugh ! Nie wierzę w to co robię. Ale dobra.. lecz gdy to będzie się przeciągało, to mu osobiście powiem.
- Nie będzie się przeciągało.
- A i jeszcze jedno. Nie wiem czy wiesz, ale Nick ma dziewczynę. - oznajmiła Rydel.
- Tak wiem.. Laurę. Ale on mi mówi, że chce zakończyć ten związek.
- Oby dwoje jesteście siebie warci..- powiedziała złośliwie dziewczyna, po czym skierowała się w stronę wyjścia, zostawiając Nicole samą.
Rydel wyszła ze szpitala i wsiadła w samochód, w którym czekał Riker. Brat zauważając zdenerwowaną blondynkę zapytał
- Coś się stało ?
- Niee.. niee - skłamała - Jedźmy już.
- Taa, jasne. Później pogadamy - odparł Riker widząc, że jego siostra coś ukrywa. Odpalił auto i wyruszyli w stronę domu. Podczas jazdy do Rydel zadzwonił telefon. Zaczęła szukać komórki w swojej torebce, co było wielkim wyczynem.
- Ahh.. kobiety i ich torebki..
- Oj cicho - mówiła nerwowo, nie mogąc znaleźć dzwoniącego telefonu. Nareszcie znalazła, lecz akurat ktoś przestał dzwonić. Blondynka spojrzała i się okazało, że to mama. Rydel postanowiła, że oddzwoni. Nacisnęła zieloną słuchawkę. Długo nie czekała na odebranie.
- Cześć mamo. - powiedziała.
- Noo.. nareszcie.. Już myślałam, że coś się stało.
- Nie, nic się nie stało. Po prostu nie mogłam znaleźć komórki, a gdy już znalazłam, to się rozłączyłaś.
- Aha.. Bo dzwonili do mnie z policji. - oznajmiła Stormie.
- Tak ? I co wypuszczają Rocky'ego ?
- No wypuszczają - mówiła podekscytowana mama - Mamy po niego być za pół godziny.
- Oo.. Dobra. Ja z Rikerem już wracamy, więc za jakieś 10 minut będziemy.
- To dobrze.
- A Ross wrócił do domu ? - zapytała ciekawa Rydel.
- Tak, przyszedł - odparła Stormie - Lecz od razu gdy przyszedł, to stwierdził, że pójdzie wziąć prysznic.
- Czyli on też jedzie po Rocky'ego ?
- Nie wiem.. wygląda na zmęczonego. Potem się go zapytam.
- Oki.
- Czyli za 10 minut będziecie ? - upewniała się.
- Tak.
- To do zobaczenia.
- No pa - pożegnała sie Rydel, po czym rozłączyła rozmowę.
Jechali dalej samochodem. Nagle Riker spojrzał się na siostrę i zagadał do niej.
- I co mama powiedziała ? Rocky'ego wypuszczają, tak ?
- Tak, za pół godziny mamy być na komisariacie. - odparła, po czym spojrzała na drogę - Ej ! Riker o ile się nie mylę, to do domu to na lewo.. Ty powinieneś skręcić tam, a nie jechać prosto - zaczęła panikować.
- Ups..
- Suuper Riker.. Teraz nie zdążymy po Rocky'ego. - powiedziała, pokazując na wielki korek, w który wjechał jej brat.
- Prze.. przepraszam.
Heej :) Po pierwsze chce was przeprosić, że tak długo musieliście czekać. Ale tyle spraw było na głowie.. nie miałam kiedy to napisać. Po drugie dziękuję za wszystkie komentarze. <3 Po trzecie mam dylemat.. jedni wolą, aby Ross i Laura byli razem, a inni aby jednak pozostali przyjaciółmi. :/ Serio, ciężko jest mi teraz myśleć co zrobić, bo zaplanowałam coś.. ale pozwólcie, że zrobię po swojemu ;) Mam nadzieje, że mi wybaczycie. xD I jeżeli nie pójdzie po waszej myśli, nadal będziecie czytać i komentować. ^.^ Po czwarte wiem, że to raczej było przewidywane, że Nicole jest z Nickiem, ale od początku gdy zaczęłam to pisać, już miałam to w planie. ;) No to chyba tyle, mam nadzieje, że rozdział wam się podoba i liczę na szczere komentarze ^.^