niedziela, 24 lutego 2013

15. Mecz i podejrzenia

Stała tam jego przyjaciółka Laura. Ross na jej widok nie wiedział co powiedzieć. Ona także nic nie mówiła, tylko podeszła bliżej i przytuliła go.
- Przepraszam - powiedziała wtulając się w blondyna.
- Za co ? - zdziwił się. Laura puściła go i spojrzała w jego oczy.
- Jak to za co ? Skłamałam.. ja głupia zamiast ciebie bronić to praktycznie byłam przeciwko tobie..
- No właśnie zastanawiałem się dlaczego tak zrobiłaś..Boisz się swojego chłopaka czy co ? - zapytał.
- Yy.. n..nie chcę o tym gadać. - powiedziała dziewczyna, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy.
- Ej.. Laura, co się dzieje ? Nie płacz. - zmartwił się - Chodź, wejdź do środka - otworzył szeroko drzwi.
- Nie.. ja już pójdę do domu.. - wykręcała się.
- Nie ma mowy, abyś gdziekolwiek teraz szła. Chodź wejdź. Pogadamy na spokojnie.
- Nie naprawdę, ja nie chcę robić problemu.
- Ale jaki to problem.. wejdziesz ? czy może mam cię na rękach wnieść ? - zapytał z uśmiechem, lecz dziewczyna nadal była smutna.
- Nie..
- Ale te 'nie' było, że nie wejdziesz, czy nie mam cię brać na ręce, bo sama wejdziesz ? - zapytał głupio, próbując jakoś rozweselić Laurę. Brunetka spojrzała na niego z uśmiechem - O i taki uśmiech chcę widzieć zawsze. Ostatnio mało razy widzę ten twój piękny uśmiech. Więc jak będzie.. wejdziesz ?
- No dobrze - powiedziała i weszła do środka. Przeszła do salonu i usiadła na kanapie. Ross poszedł zaraz za nią i usiadł obok niej.
- Więc opowiadaj.. - powiedział.
- To był chyba zły pomysł, że się zgodziłam. Pewnie chcesz iść spać, a ja ci głowę zawracam.
- Nie prawda.. nie chcę mi się spać. No dalej opowiadaj.
- Ehh.. no dobrze. poznałam Nick'a trzy tygodnie temu na dyskotece. Tańczył ze mną kilka razy. Był bardzo miły. Bardzo nalegał, abym dała mu mój numer telefonu, więc mu dałam. Na następny dzień już od mnie zadzwonił o spotkanie. Oczywiście się zgodziłam. Po tygodniu spotykania się zostaliśmy parą. Wszytko było dobrze. Wczoraj... - zatrzymała się ocierając łzy.
- Laura spokojnie.. co było wczoraj ?
- Wczoraj.. po raz pierwszy.. po raz pierwszy mnie uderzył. - rozpłakała się. Ross od razu przybliżył się i przytulił dziewczynę.
- Ciichutko.. Laura.. jeszcze będzie tego żałował. Ten debil już raz dostał ode mnie i dostanie jeszcze nie raz.
- Tak, dziękuję ci.. Mam nadzieje, że rozumiesz dlaczego tak zareagowałam, gdy była policja.. bałam się - szlochała.
- Dobrze rozumiem.. A o co poszło ? Pokłóciliście się wtenczas ? - dopytywał.
- Tak.. był zły na mnie, że gadałam z tobą..
- Ale dlaczego ? Przecież my jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Nie wiem... pewnie dlatego, że wszyscy mówią, że z tobą jestem.
- Ale to są plotki.
- No właśnie, ale Nick w to wierzy.
- Dobra mniejsza o to.. jak on może bić dziewczyny. - nie dowierzał chłopak. - Powinnaś z nim zerwać.
- Nie mogę.. zagroził, że jak z nim zerwę, to mnie pobije.
- Nie pobije.. pomogę ci. A niech tylko ciebie tknie.. to już po nim.
- Nie.. nie będziesz się narażał przeze mnie.
- Jakie narażanie ?
- No dzisiaj przeze mnie policja ciebie zgarnęła.
- Ee tam.. dla przyjaciółki zrobię wszystko - uśmiechnął się
- Dziękuję.
- To co będziemy teraz robić ? - zapytał.
- Yy.. no ja już pójdę do domu - wstała, chłopak szybko złapał ją za rękę i powiedział.
- Nie idź.. zostań. - dziewczyna spojrzała na rękę Rossa. Blondyn zauważając to, puścił ją.
- Nie mogę.
- Toć będziesz szła o tej godzinie, jest po północy.
- Alee..
- Żadne ale.. zostajesz tutaj i koniec. - uśmiechnął się.
- Noo i..
- Przecież mieszkasz z siostrą, co nie ?
- Tak, ale..
- No więc, nie widzę powodów, abyś musiała iść. Nie masz w domu małych dzieci, tylko masz psa. ale sądzę, że Vanessa rano wyjdzie z nim na spacer, więc serio może zostać - mówił szybko.
- Noo..- chciała coś powiedzieć, lecz Ross po raz kolejny jej przerwał.
- I nie wiem dlaczego masz zamiar iść. Posiedzimy sobie, no chyba, że chcesz iść spać, to..
- Ross.. noo.. - nie dokończyła, ponieważ przyjaciel znowu przerwał.
- Ale dlaczego tak nie chcesz zostać.. nie lubisz mnie czy co.. serio nikt się nie obrazi jak zostaniesz.
- Lubię ciebie i to bardzo i..
- No właśnie mnie lubisz, więc - Ross spojrzał na minę Laury. Nie była zadowolona. - No co ? - zapytał.
- Jak to co ? Przerywasz mi cały czas.
- Tak wiem, ale..
- Ross ! Teraz ja mówię, okej ?
- Przepraszam. Już nic nie mówię.
- To dobrze.
- Serio nie lubisz, gdy ja coś mówię.. - dziewczyna spojrzała na niego ze złością - Już się zamykam.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się - Dobrze jak nie będę robić problemu i nikt nie będzie miał nic przeciwko to.. mogę zostać. - powiedziała stanowczo. Następnie przyglądała się reakcji Rossa. Udawał fochniętego, ale na jego ustach był widoczny lekki uśmiech. - Co ? Teraz nic nie powiesz ? - zapytała, lecz on nadal nie odpowiadał.- Ehh..Ross.. no przestań. Nie mów, że jesteś obrażony o to, że poprosiłam cie o to żebyś nic nie mówił. Ale przerywałeś mi cały czas. - blondyn cały czas milczał. - Dobra, to idę. - powiedziała i skierowała się w stronę wyjścia. Ross widząc to szybko skierował się w stronę drzwi. Laura miała już nacisnąć za klamkę, gdy Ross wślizgnął się przed nią., zagradzając drzwi.
- Zostań. - powiedział.
- O ho.. odezwał się ! - wytknęła mu język.
- Ejj.. ty to zrobiłaś specjalnie.
- Wiesz, każdy ma swoje sposoby.
- Haha.. dobra, dobra. Lepiej powiedz co robimy.
- Nie wiem.
- To może pooglądamy telewizję, co ? - zaproponował.
- No ok. - zgodziła się.
Ross i Laura poszli do salonu i usiedli na kanapie. Włączyli telewizję. Było tak późno, że nie było nic ciekawego w niej. Ross przeskakiwał z jednego kanału na drugi. W końcu zatrzymał się na powtórce meczu footballu amerykańskiego.
- Oo.. tego meczu nie widziałem. - powiedział.
- Ja oglądałam.
- Serio ? Ty oglądasz mecze ?
- Ymm.. Tak. Coś w tym dziwnego ?
- Niee.. chociaż.. dziewczyna która ogląda mecze. - odparł.
- Tak.. chcesz powiedzieć że jestem dziwna, bo jestem dziewczyną i oglądam mecze ?
- Niee, to jest właśnie niesamowite. Nie dziwne.
- Heh.. dzięki. Chcesz wiedzieć jaki będzie winnik ?
- Niee mów. Chcę aby to była niespodzianka.
- Ale ten mecz dopiero się zaczął. Serio chcesz obejrzeć go całego ? - zapytała.
- Tak.
- Noo ok.
Ross trochę pogłośnił mecz i uważnie oglądał. Co chwilę patrzył na lekko znudzoną Laurę, która widziała już ten mecz wcześniej i znała wynik. Po pół godzinie była długa przerwa, więc skorzystał z niej i poszedł do toalety. Gdy wrócił, zobaczył śpiącą Laurę leżącą na całej kanapie. "No i co mam teraz zrobić" pomyślał. Poszedł bliżej i spojrzał na słodko śpiącą brunetkę. "Aww.. jak ona słodko śpi, jak aniołek. Toć nie mogę jej obudzić.. myśl Ross, myśl..Co zrobić ?" te pytania zadawał sobie blondyn. Po namyśle poszedł do swojego pokoju i przygotował łóżko do spania. Po przygotowaniu pościeli poszedł do salonu i delikatnie wziął na ręce śpiącą dziewczynę z kanapy i zaniósł do swojego pokoju. Następnie położył ją na łóżku i przykrył kołdrą. Chwilę jeszcze popatrzył na nią. Potem zgasił światło i wyszedł po cichutku z pokoju. Udał się do salonu i usiadł na kanapie. Zaczęła się druga połowa meczu, lecz nie chciało mu się dalej oglądać, bo był strasznie zmęczony, więc poszedł spać na kanapie.

Następnego ranka Rydel wstała bardzo wcześnie. Ostatnio tyle się działo, że rozmyślała, nad tym wszystkim. Poszła się umyć, a następnie zeszła na dół i skierowała się do kuchni. Nikogo tam nie było. Więc zaczęła sobie robić śniadanie. Nagle z salonu przychodzi Stormie.
- Dzień dobry, mamo - przywitała się.
- Dzień dobry. Chcesz coś zobaczyć ? - zapytała tajemniczo matka.
- Ehm.. Ale co ?
- Chodź - powiedziała.
Rydel posłuchała mamy i poszła zaraz za nią. Stanęły przed zamkniętymi drzwiami do salonu.
- I teraz ciiichutkoo - powiedziała mama, a następnie otworzyła drzwi. Córka weszła do środka i zobaczyła Rossa, śpiącego na kanapie. Była w szoku. Nic nie mówiąc wyszły z pokoju i zamknęły drzwi, aby nie obudzić blondyna.
- Co ?! Ross ? Dlaczego on śpi na kanapie w salonie, a nie w swoim łóżku ? - zapytała zszokowana Rydel.
- Już ci wszystko wyjaśniam.
- No słucham.. Co łóżko mu się popsuło czy zasnął przed telewizorem ?
- Niee. - odparła matka - No więc, teraz niedawno byłam w pokoju Rossa. I tam w łóżku twojego brata leży Laura. - oznajmiła.
- Laura ? Ale jak ? Skąd ? Kiedy ? - zadawała pytania jeszcze bardziej zszokowana - Nie ogarniam. - złapała się za głowę.
- Czego nie ogarniasz ? Laura spała u nas, a Ross udostępnił jej swoje łóżko.
- Ale skąd ona się tutaj wzięła ? I dlaczego nie przyszła do mnie, tak jak zazwyczaj, tylko poszła do Rossa. - zastanawiała się blondynka.
- Pewnie przyszła przeprosić.. nie wiem, tak sądzę. A zresztą dowiemy się jak Ross się obudzi.
- Tylko ile mam czekać ?
- Oj, daj bratu odpocząć.
- Daję mu 20 minut i chcę wszystko wiedzieć.
- A co jak się nie obudzi za 20 minut ? - zapytała Stormie.
- Obudzę go. - odparła.
- Oj daj mu pospać. Tyle się ostatnio wydarzyło.
- Nie e.. Musi mi to wyjaśnić, przecież jestem jego starszą siostrą.
- No dobrze, ale nie budź go.
- Hmm. zobaczy się.
Rydel podeszła do lodówki i wyjęła potrzebne produkty do robienia kanapki z serem. Robiąc śniadanie, do kuchni przyszła Laura.
- Dzień dobry Laura - powiedziała Stormie i Rydel.
- Dzień dobry. Ja .. ja może już pójdę.
- Nie.. zostań. - odparła Rydel.
- Ale nie powinno mnie tu być.
- Powinnaś i może powiesz jak to się stało, że spałaś tutaj ? - spytała grzecznie blondynka.
- No bo Ross nalegał.
- A jak się tutaj znalazłaś ?
- Bo ja przyszłam przeprosić go.
- Za co ? - dopytywała dalej.
- Ehmm.. - nagle z salonu wyszedł lekko zaspany Ross.
- Witam - przywitał się.
- Ross.. dlaczego nie mówiłeś, że Laura wczoraj przyszła.? - spytała siostra.
- Ehh.. nie chciałem ciebie budzić
- Aa.. okej. Ale mogłeś powiedzieć.
- Niee..po co ? Spędziłem z Laurą przyjemny wieczór, co nie Laura ?
- Taak. Było fajnie. Ale muszę już iść.
- Odprowadzę ciebie. - powiedział Ross.
- Taa.. no pewnie po tym wszystkim jeszcze będziesz mnie odprowadzał ? Zostań. - powiedziała brunetka.
- "Po tym wszystkim"..hmm. Coś się wydarzyło w nocy ? - dopytywała Rydel.
- Niee.. a co miało się wydarzyć ? - zapytał Ross.
- No nie wiem.. ty i Laura.. razem.. w nocy - powiedziała dwuznacznie podnosząc brwi.
- Ty chyba głupia jesteś. Sądzisz, że my.. no wiesz.. - zarumienił się.
- No nie wiem właśnie tego.
- Siostro chyba za dużo gadasz z Ratliffem.
- Nie prawda. Więc ? - dopytała Rydel. Laura przyglądała się całej sytuacji.
- Co więc ?
- Noo.
- Oczywiście, że nie. Dobra Laura, idziemy ? - zwrócił się do dziewczyny.
- Tak. - odparła i wyszli z domu.
- Oj Rydel, Rydel. Trochę przesadziłaś z tym od razu. - powiedziała Stormie, po wyjściu Rossa i Laury.
- Oj tam. Powiedziałam to co sądziłam. - uśmiechnęła się.
- Ty na serio tak myślałaś ?
- Nie wiem, nie wiedziałam co o tym myśleć. - powiedziała blondynka. Nagle do kuchni przyszedł Riker.
- O czym myśleć ? - dopytał Riker, biorąc karton soku z lodówki. i następnie zaczął pić.
- O tym, że Laura tutaj nocowała. - powiedziała. Po wypowiedzeniu, najstarszy zachłysnął się napojem.
- Że coo ?
- No tak.
- Aa okej. A gdzie ona spała ?
- W pokoju Rossa.
- Razem ?! - zapytał zszokowany
- Niee.. Ross spał na kanapie w salonie.
- Eeee..to do niczego nie doszło. - powiedział zrezygnowanie.
- A do czego miałoby dojść ? - zapytała matka, nie wierząc w to o czym jej dzieci myślały.
- No wiesz, mamo.
- Wy tylko o tym.
- Czekaj Riker.. po twoim entuzjazmie wyczułam, że to źle, że do tego nie doszło. - powiedziała Rydel.
- Hmm.. no wiesz. Na moje to oni do siebie pasują. - odparł.
- Wiem, słodko razem wygladają.
- Nie rozumiem dlaczego oni nie są razem.
- Zrobimy coś z tym ? - zapytała.
- Ale co.. chcesz ich swatać ?
- No może.. - uśmiechnęła się.
- Ale ona ma chłopaka.
- Oj tam. Więc jak, wchodzisz w to ?
- No oczywiście, że tak.
- To super. - przybili sobie piątkę.
- Ohh, czego wy dzieci nie wymyślicie - uśmiechnęła się Stormie.



Heej :)
Wiem, że już dawno nie dodawałam żadnego rozdziału, za co przepraszam i dziękuję że czekaliście. <3 Tyle się wydarzyło ostatnio, że ho ho.. jeszcze wszystkich nowych rozdziałów nie przeczytałam, ale postaram się to zrobić jak najszybciej :)
A co do rozdziału.. to wiem było dużo o Rossie i Laurze, ale taką mam wizję. ^.^  Komentujcie co sądzicie :D



R5 - Loud <3




środa, 6 lutego 2013

14. Kara

- Coo ?! Ale jak to ? Kara ? - zapytała Rydel.
- No tak..
- Ale przecież ja jestem już pełnoletnia. Nie możecie mnie traktować jak małe dziecko - sprzeciwiła się blondynka.
- Ale żyjesz pod moim dachem.. nie ma nic do gadania. Aby było sprawiedliwie, to wszyscy dostajecie tą karę - odparła stanowczo Stormie.
- Suuuper. - mówiła sarkastycznie.
- Więc będziecie codziennie zmywać naczynia, wynosić śmieci, sprzątać dom i robić posiłki przez dwa tygodnie.
- Coo ?! - krzyknęło rodzeństwo.
- Hahahaha - zaczął się śmiać Ratliff - Aż was mi żal.
- Debil - skomentował krótko Riker, po czym dodał złośliwie - Głupi ma zawsze szczęście.
- No Ratliff ty tak się nie ciesz.. - zaczęła Stormie.
- Tak, mamo.. daj mu też karę ! - powiedziała Rydel.
- Ja nie mogę, nie jestem jego mamą. Ale postaram się, aby mama Ratliffa dała mu odpowiednie zajęcia.
- Ejj ! - buntował się brunet - Proszę pani, proszę nie mówić nic mojej mamie.
- Hmm.. Tylko, że ona chyba już o wszystkim wie - powiedziała pani Lynch, Ratliff nie wiedział o co chodzi. - Odwróć się. - chłopak posłuchał starszej pani i spojrzał za siebie. Stała tam matka bruneta. Gdy spojrzał na nią, zamurowało go. Nie wiedział co powiedzieć.
- Cześć mamo - zaczął łagodnie.
- Ja ci zaraz dam "Cześć mamo". Możesz mi wyjaśnić co się tutaj dzieje ? - zapytała stanowczo kobieta.
- Yy.. noo.. ten..stoimy sobie na podwórku, rozmawiamy ze sobą i tyle - uśmiechnął się Ratliff, mając nadzieje, że o to chodziło jego mamie. Lecz jednak się mylił.
- Bardzo śmieszne - powiedziała sarkastycznie, po czym zadała pytanie do wszystkich - Więc kto mi to wytłumaczy ? - nastała cisza. Stormie spojrzała an Ratliffa, który wyglądał na przestraszonego. Nie chciał, aby się wydało, że on też brał w tym udział.
- Ja powiem - odezwała się Stormie, spoglądając na smutnego chłopaka.
- Tak ? Słucham..
- Mnie nie było co prawda, ale gdy przyjechałam to dowiedziałam się, że.. że moi synowie i córka zrobili imprezę nic mi o tym nie mówiąc. - powiedziała pani Lynch.
- Hmm.. a czy mój syn miał coś z tym wspólnego ? - zapytała matka. Brunet spojrzał na panią Lynch z błagalnym wzrokiem.
- Co.. Ratliff ? Ratliff nie. On dopiero niedawno co przyszedł. Nie było go na tej imprezie. - skłamała Stormie broniąc bruneta. Na jego twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech.
- Hmm.. aż dziwne.. Ale jak tak mówisz, to tak na pewno było - powiedziała kobieta.
- Tak, tak było - utwierdzała pani Lynch.
- A gdzie jest Ross i Rocky ? - zapytała rozglądając się wkoło.
- Dowiedziałam się, że zabrała ich policja. Mają zadzwonić kiedy można ich odebrać.
- Ojej.. a dlaczego ? Jak to się stało ? - przeraziła się.
- Podobno Ross uderzył jakiegoś chłopaka. A Rocky za to uderzył policjanta.
- Oj.. to nie dobrze. Mam nadzieje, że szybko ich puszczą.
- Też mam taką nadzieje
- My już pójdziemy. - oznajmiła mama Ratliffa.
- Dobrze.
- To do zobaczenia.. - zaczęła się kierować do swojego domu, który był zresztą niecałe 5 minut od domu Lynchów. Ratliff nie ruszał się z miejsca, cały czas patrzył na Stormie dziękczynnym wzrokiem. Nagle jego matka będąc kilkanaście metrów od ich, zauważyła, że idzie sama, zatrzymała się i zawołała - Ratliff ! Chodź ze mną !
- Już idę mamo ! - odkrzyknął i podszedł do Stormie z uśmiechem i powiedział - Dziękuję bardzo pani - następnie szybko pobiegł do swojej matki.
- Dlaczego uratowałaś go ? Należała mu się też kara.. - zaczął Riker.
- Właściwie on nie zasługiwał na karę. - odparła pani Lynch.
- Jak to nie ? Jak się zadaje z nami, to też go obowiązuje. On pomagał zrealizować tą imprezę. - podał argument.
- Pewnie nie miał innego wyjścia. Musiał.
- Nie musiał.
- Nie kłóć się. Pamiętaj mamusia ma zawsze rację - powiedziała Stormie kończąc. Synowie i córka spojrzeli się na nią ze zdziwioną miną - A co ? Nie prawda ? - zapytała.
- Yyy.. więc.. noo..nii - zaczął Riker, lecz nie dokończył, bo Rydel go lekko uderzyła w ramię, niby lekko.. ale Rikera to zabolało - Oł łaa ! - krzyknął. Rydel spojrzała na niego znaczącym wzrokiem - Tak, mamusiu masz zawsze rację.
- No właśnie - uśmiechnęła się. - Dobra teraz powiedzcie mi jak to teraz ma wyglądać z policją ? Kiedy mamy ich odebrać ?
- Rocky'ego będzie można dopiero jutro, a Ross'a za ponad godzinę.. nie wiem. Powinni zadzwonić - odpowiedziała Rydel.
- Ok.. to czekamy na telefon. A wy w tym czasie posprzątacie ! - rozkazała.
- Eeee - jęczeli i zabrali się do roboty.

Po godzinie dom był już w miarę ogarnięty. Stormie i Mark siedzieli wygodnie w fotelach i wskazywali miejsca, w których mają dokładnie posprzątać ich dzieci. Nagle zadzwonił telefon od policji. Kazali przyjechać po Rossa. Cała rodzina szybko się zabrała w samochód i pojechała na komisariat. Weszli do budynku. W miarę szybko wyszukali odpowiedniego pomieszczenia, gdzie siedział Ross.
- Ross ! - ucieszyła się matka, uściskując mocno synka.
- Mamo ?! - zdziwił się młodszy, Stormie nadal go nie puszczała z ramion. Przytulała go z całych sił - Mamo... udusisz mnie.. - ledwo powiedział na wdechu.
- A no tak - puściła blondyna.
- Dziękuję - odparł łapiąc się za brzuch.
- Dobra, to było miłe przywitanie.. a teraz na poważnie.. - zaczęła - Jak mogłeś uderzyć kogoś ?! - krzyknęła ostro.
- Zasłużył. - odpowiedział krótko.
- Co ? Dlaczego tak mówisz ? On coś ci zrobił ? - dopytywała Stormie. Reszta towarzystwa uważnie słuchała.
- Mi nie.. Laurze.
- Jak to ? Przecież to jest jej chłopak - wtrąciła Rydel.
- No tak.. niby jest.. to było tak.. szukałem Laury wszędzie.. przeszedłem cały dom.. nagle przejrzałem przez okno i zobaczyłem ją z tym facetem... wyglądało jakby się kłócili.. nagle zauważyłem jak zaczął ją szarpać.. i nie moglem wytrzymać i wybiegłem z domu i kazałem ją puścić.. i on potem się zapytał, co mu zrobię.. no i tak jakoś wyszło.
- Wiedziałem, że bez powodu byś nie uderzył nikogo. - powiedział Riker.
- No oczywiście, że nie.
- W sumie to powinni ciebie nazwać bohaterem i nosić na rękach. Tylko zastanawia mnie dlaczego Laura kłamała.. - powiedziała siostra.
- Sądzę, że Laura się go boi - odparł Ross.
- Nie wiem.. możee.
- Dobrze.. pani Lynch ? - zapytał policjant, który podszedł do rodziny.
- Tutaj ! - odezwała się mama.
- Musieliśmy panią wezwać, bo pani syn jest niepełnoletni. Ale dobrze, my już wszystko wiemy. Możecie zabrać go.
- Ok - odparła Stormie, po czym zapytała - A co z Rocky'm ? Kiedy będzie można go zabrać ?
- On dopiero jutro, odezwiemy się do pani. - oznajmił.
- A można wiedzieć co z tym, którego uderzyłem ? Coś poważnego ? - wtrącił Ross.
- Mamy wieści ze szpitala i ma tylko złamany nos. Nic poważnego. Ma pan dużo szczęścia. Gdyby okazało się to poważniejsze, to pan by miał większe problemy - mówił policjant.
- To dobrze.. to znaczy źle.. ale dobrze, że to tylko złamany nos. - uśmiechnął się.
- No dobrze, przepraszamy za problem i do widzenia - powiedziała pani Lynch.
Rodzina wyszła z budynku i następnie wsiedli w samochód i wrócili do domu. Wysiedli i weszli do środka. Była godzina 22. Każdy już zmęczony poszedł do swojego pokoju. Umyli się, każdy po kolei. O godzinie 23 każdy już leżał w swoim łóżku i smacznie spał. Prawie każdy, bo oprócz Rossa. Nie mógł spać. Cały czas rozmyślał o tym zdarzeniu. "Dlaczego Laura mnie nie broniła ? Boi się go ? Że mu coś zrobi ? Czy co ?" rozmyślał blondyn. Leżał tak myśląc. Nagle poczuł, że jest głodny. Zszedł na dół, do kuchni. Wszędzie było ciemno, więc pozapalał światła. Doszedł do lodówki i zaczął szukać czegoś do jedzenia. Wyjął jogurt i położył na stole. Chciał już iść po łyżeczkę, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. "Kto to ? O takiej godzinie ?" myślał. Podszedł do drzwi i otworzył je...


Dan Dan Dan !

Heej ! :)
Na początku chcę was przeprosić, że musieliście tyle czekać na rozdział. Ale nie miałam czasu na napisanie. Mam nadzieje, że wybaczycie :) Tyle ostatnio się dzieje.. nie ogarniam, ale w końcu udało mi się napisać ten bezsensowny rozdział. Miał być jutro, ale mój ukochany molestownik Weronika się smuciła, że już chce przeczytać, więc masz i ciesz się. :D Jest taki sobie.. nie mam o nim specjalnego zdania. :)
I kto to zadzwonił do drzwi ? Hmm ? Ktoś jest ciekawy ? Dowiecie się w następnym rozdziale, który znowu nie wiem kiedy będzie. :)
A i jeszcze jedno, dziękuję za tamte komentarze.. :* jesteście kochani.

P.S Specjalne buziaki dla Sylwii :*




One Direction - Save You Tonight <3