środa, 20 listopada 2013

23. Klub

Chłopak, jak prawdziwy gentelmen, wziął Rydel pod ramię i wyruszyli spod domu Lynchów. David bardzo spodobał się blondynce. W jej oczach było widać ten błysk, jakby zobaczyła jakąś prześliczną różową sukienkę, którą zamierza kupić, bez względu na cenę. Brunet miał na sobie granatowe dżinsy, jasną koszulę z zawiniętymi rękawami za łokieć. Włosy świetnie ułożone na żel. Po prostu chłopak-ideał. Był bardzo dobrze zbudowany, co też bardzo podobało się Rydel.
Doszli do czarnego Porsche, które było zaparkowane kilkadziesiąt metrów od domu. David szybko podszedł od strony drzwi pasażera w samochodzie i otworzył blondynce. Ona wsiadła. Zamknął i wsiadł od strony kierowcy.
- Więc gdzie jedziemy? - zapytała.
- A gdzie chcesz? - uśmiechnął się.
- No nie wiem.. na jakąś imprezę...znasz jakieś fajne miejsca?
- Nie..dotychczas byłem tylko na dwóch imprezach w Los Angeles..myślałem że to mi coś podpowiesz. - odparł.
- Hmm.. byłam raz w takim fajnym klubie..nie pamiętam nazwy, ale chyba wiem gdzie to jest - powiedziała Rydel.
- Oo to pojedziemy tam. - zgodził się przystojny brunet. Odpalił swój sportowy samochód. - Więc prowadź - rzekł David z uśmiechem.
Wyruszyli. Rydel naprowadzała bruneta, który jeszcze nie znał całego Los Angeles. Ona była jak nawigacja w samochodzie. Przy każdym niepewnym zakręcie mówiła gdzie ma skręcić. I oto takim sposobem dojechali pod sam klub.
- Tak! To tu! Klub Star! - ucieszyła się Rydel.
- To jak? idziemy? - zapytał.
- Oczywiście, że tak!
Wysiedli z samochodu i wyruszyli w stronę dyskoteki. Była godzina 19. Weszli do środka. A w klubie było pełno ludzi. Część osób tańczyło na parkiecie, a część siedziało przy okrągłych stolikach, które znajdowały się dookoła. Rozejrzeli się, szukając jakiegoś wolnego stolika. David zauważył wolne miejsce. Złapał Rydel za rękę (oczywiście aby się "nie pogubić") i weszli w tłum ludzi. Przeciskali się pomiędzy ludźmi, tańczącymi na parkiecie. Nagle ktoś dotyka Rydel w drugą, wolną rękę. Dziewczyna odwróciła się, zatrzymując przy okazji Davida. Zobaczyła blondynkę, która patrzała nich i się uśmiechała. To była stara znajoma Rydel - Jassica.
- Rydel! Cześć! - przywitała się szczerząc zębami.
- Hej - powiedziała jakby od zniechęcenia.
- Ale fajnie..widzę że masz chłopaka. - spojrzała na bruneta, który cały czas trzymał Rydel za rękę.
- Nie..to nie jest mój chłopak, Jess- odpowiedziała lekko zdenerwowana.
- A kto? - dopytywała.
- Kolega.
- Mhmm..koleeegaa. - Po tych słowach Rydel skapnęła się, że nadal trzymają się za ręce. Puściła go. Znajoma blondynki podeszła do niego i wyciągnęła rękę w jego stronę - Jestem Jess!
- A ja David - odparł i zacisnął jej dłoń.
- Więc David.. - zaczęła, lecz z tłumu ludzi jakaś dziewczyna zaczęła ją wołać. - Dobra muszę już iść.. nie przeszkadzam wam. Do zobaczenia! - pożegnała się i poszła tańczyć. Rydel i David spojrzeli na siebie. Po czym ruszyli w dawne upatrzone miejsce. Usiedli na wygodnych, czarnych krzesłach z oparciem.
- Kto to był? - zapytał.
- Jessica, moja koleżanka... była.
- No właśnie, widziałem po twojej minie, że nie przepadasz za nią. - powiedział.
- Bo ona jest największą plotkarą w mieście.. dlatego jej nie lubię. A poza tym jest strasznie fałszywa. Nie wiem czy zauważyłeś. - rzekła Rydel.
- Nie wiem.. ciężko tak po 3 minutach stwierdzić, jaki kto jest - uśmiechnął się.
- No w sumie racja.. ehh zmieńmy temat. - po minie dziewczyny było widać zmartwienie.
- Okej - zgodził się. Brunet zauważył smutną minę Rydel. Wstał i podszedł do niej. Elegancko się ukłonił, po czym wyciągnął rękę w jej stronę i zapytał - Czy pani będzie dalej tak smutać, czy może skusi się na zatańczenie ze mną?
Dziewczyna spojrzała w jego oczy, które były pełne blasku. Dla niej wydawało się to jak jakaś bajka. Poczuła się jak Kopciuszek, a David był jej księciem. Podała mu rękę i powiedziała:
- Ależ oczywiście, że z panem zatańczę. - wstała i poszła tańczyć wraz z Davidem.

W tym samym czasie w domu Lynch'ów. Dochodziła godzina 20. Wszyscy byli już w domu. No oprócz Rydel, która świetnie się bawiła na dyskotece. Niepełna rodzina siedziała w salonie i oglądali telewizję. Nagle Stormie zapytała.
- Czy wie ktoś może, gdzie jest Rydel?
- Nie - odrzekł Riker.
- Hmm..to dziwne. - zmartwiła się.
- Ojj mamoo daj spokój. Rydel jest dorosła. Wie co robi. - powiedział wyluzowany Ross, który chciał spokojnie oglądać telewizje.
- A co jeżeli coś się stało? - panikowała Stormie.
- Mamooo!
- Dobra, dobra.. ale jak do 22 nie wróci, to.. - nie dokończyła, bo Ross jej przerwał.
- Tak, tak dzwonimy na policje, pogotowie bla bla bla..Mamo, daj nam w spokoju oglądać telewizje.
Od tej pory nikt się nie odzywał. Wszyscy oglądali film "Avatar", który właśnie leciał. Pani Lynch była podenerwowana. Co chwilę spoglądała na zegarek, tak samo Mark. I tak leciały minuty, aż do końca filmu. Była godzina 22, a Rydel nadal nie wracała. Bracia, którzy na ogół są wyluzowani, w tym momencie byli już trochę nerwowi. Ich siostra nigdy tak nie robiła.
- Mamo, a dzwoniłaś do niej? - zapytał Rocky.
- Oczywiście, że tak, ale ma wyłączoną komórkę.
- Pozostaje nam czekać. - powiedział Mark.
- Niekoniecznie.. - zaczął Ross, wszyscy skupili wzrok na nim - Możemy zadzwonić do Jake'a.. on na pewno wie gdzie jest.
- Dobry pomysł, Ross - powiedział Riker z nadzieją, że Jake odpowie im gdzie znajduje się ich siostra.
Wybrali numer w telefonie i zadzwonili. Ustawili na głośnomówiący aby wszyscy mogli słyszeć. Odezwał się zaspany głos.
- Halo?
- Jake! - krzyknął najstarszy z braci.
- Riker? - zdziwił się.
- Czy może Rydel jest u Ciebie? - zapytał przejęcie.
- Ymm..nie. A miała być czy co? - odparł nerwowy.
- Nie no, nie wiem.. to nie była u Ciebie?
- Była, w południe.
- I co co? Mówiła gdzie idzie? Gdzieś się wybierała?
- Nie, nie wiem w sumie. Nasza rozmowa nie zakończyła się przyjemnie.
- Coś się stało?
- Nooo.. pokłóciliśmy się. - z trudem wyznał prawdę.
- I ją tak wypuściłeś po kłótni?! - krzyczał jeszcze bardziej podenerwowany Riker-  A płakała?
- Tak.
- Dobra.. dzięki za info. - rozłączył się, odwrócił się do swojej rodziny i powiedział- Teraz..to pozostaje nam czekać.

Podczas, gdy w domu wszyscy martwili się o Rydel.. ona świetnie się bawiła z Davidem. Blondynka po pewnym czasie spojrzała na zegarek. Była godzina 23. Przeraziła się. Zdała sobie sprawę, że z tego wszystkiego zapomniała powiadomić najbliższych o tym, że wychodzi na imprezę. Przestała tańczyć. David zaniepokoił się miną dziewczyny. Ona spojrzała na niego, złapała go za rękę i wyprowadziła z tłumu bawiących się ludzi. Wyszli z klubu.
- Co się stało? - zapytał od razu.
- Byłam tak przejęta wyjściem z tobą, że zapomniałam napisać kartkę, czy zadzwonić do mamy, aby poinformować ją że wychodzę. - mówiła na jednym wdechu.
- Spokojnie, zawiozę cię pod sam dom i całą winę wezmę na siebie. - uspokajał brunet.
- Nie.. nie weźmiesz winy na siebie. To nie twoja wina - mówiła.
- Spokojnie.. nie gadaj, tylko jedziemy.
- Ok ok.
Poszukali swojego samochodu, szybko wsiedli i wyruszyli w stronę domu. Na szczęście nie było dużego ruchu, więc sprawnie im to poszło. David zaparkował na parkingu, który znajdował się kilkadziesiąt metrów od domu.
- Dziękuje bardzo za dzisiaj - powiedziała Rydel.
- Nie ma za co - uśmiechnął się.
Nastała niezręczna cisza. Spojrzeli sobie głęboko w oczy. Powoli zaczęli się do siebie zbliżać. Działali pod wpływem chwili. Ich usta były coraz bliżej siebie. Aż w końcu pocałowali się.


Noo to jeest :d
Będę się starała jak tylko mogę dodawać częściej te rozdziały, ale noo.. czasami szkoła to siła wyższa ;c
Rozdział taki tam nudny, ale mam nadzieje, że chociaż miło się czyta :)
Proszę o szczere komentarze :*






Fall Out Boy <3





niedziela, 3 listopada 2013

22. "To już koniec"

Jednak zdecydowanie zapukała w drzwi. Po chwili otworzyła jej Julia.
- Cześć! Wejdź. - powiedziała siostra Jake'a, otwierając szerzej drzwi. Rydel weszła do środka.
- Hej, jest może Jake?- zapytała.
- Poszedł zrobić zakupy, ale pewnie niedługo będzie. - nagle zadzwonił telefon dziewczyny - to przyjaciółka.. przepraszam.. jak chcesz to idź do jego pokoju i tam na niego poczekaj. - nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Ok - zgodziła się i ruszyła na górę, do pokoju jej przyjaciela.
Drzwi były uchylone, więc weszła do pomieszczenia. Podeszła do łóżka i usiadła na nim. Pooglądała jeszcze raz wszystkie zdjęcia i plakaty, uśmiechając się przy tym. Westchnęła i położyła się na łóżku. Nagle usłyszała, że ktoś puka do drzwi. Od razu podniosła się. Ujrzała Jake'a, który patrzył na nią z uśmiechem na twarzy.
- Wygodne jest moje łóżko, nie? - odezwał się.
- Tak i to bardzo.. ja przepraszam..nie powinnam. - tłumaczyła się nerwowo.
- Spokojnie, Rydel..nic się nie stało. - odparł łagodnie.
- Stało się..weszłam do twojego pokoju i jeszcze się położyłam na twoim łóżku.
- Wyluzuj. Julia mi powiedziała że jesteś. A co do łózka to serio nic nie szkodzi. - uśmiechnął się.
- Noo dobra..
- A czemu mam zaszczyt widzieć Ciebie tutaj..drugi dzień pod rząd? - zapytał przyjaźnie.
- A noo bo Ciebie lubię.. ale nie no, na serio to..
- Czyli mnie nie lubisz? - zrobił smutną minkę.
- Hahah..lubię. - zaśmiała się - Tylko przyszłam w innym celu.
- Uff to ok.. a to o co chodzi? mów.
- No bo..ehh nie wiem jak zacząć.
- Tak po prostu..wal śmiało - powiedział Jake.
- Ok..więc.. Nicole..ciebie zdradza. - wyznała prawdę przyjacielowi. On spojrzał na nią z niedowierzaniem. Nie wiedział co powiedzieć. Nie wiedział co myśleć. Jego Nicole, którą tak kocha mogłaby go zdradzać? Po tym co przeszli, ona mogłaby zrobić coś takiego? To niemożliwe. Nagle chłopak się odezwał.
- Kłamiesz! - krzyknął.
- Nie, Jake ja nie kłamie. Dlaczego niby miałabym cie okłamać?
- Nie wiem dlaczego..ale to nie możliwe. Nicole nigdy by mnie nie zdradziła! - krzyczał coraz głośniej.
- Jake! Uspokój się! Czemu mi nie wierzysz? - mówiła poprzez łzy.
- Bo to nie prawda!
- Jeszcze się przekonasz.. - powiedziała i wybiegła z pokoju. Zbiegła na dół schodami. Zatrzymała ją Julia.
- Ejj..Rydel co się stało? - zapytała.
- Nic! - powiedziała, po czym wybiegła z domu.
Biegła tak, przed siebie, aż do parku. Tam, usiadła na ławce. Odetchnęła. "Jak on mógł mi nie uwierzyć? To już koniec!" myślała, a z jej oczu  płynęły łzy. Siedziała tak w tym parku przez godzinę i rozmyślała. Wiedziała, że musi się uspokoić bo nie może się pokazać w domu w takim stanie. Nagle ktoś podszedł do blondynki. To był David. Chłopak, którego spotkała nie dawno z psami. Tym razem był sam.
- Hej Rydel! Pamiętasz mnie? - uśmiechnął się i rozłożył ręce.
- Cześć David! - wstała i przytuliła kolegę. - No oczywiście że pamiętam.
- To się ciesze! - odparł.
- Dzisiaj bez psów?
- Taaak, dzisiaj mam wolne od nich.
- Pewnie są smutne z tego powodu. - powiedziała przyjacielsko dziewczyna.
- No nie wiem.. możee - uśmiechnął się - A Ty co tutaj robisz? sama?
- Ehh.. poszłam się przejść.
- Wszystko w porządku? - zapytał spoglądając na zamyśloną minę blondynki. 
- Tak, tak - skłamała - wszystko ok.
- To dobrze! A masz może czas..dzisiaj?
- Hmm.. ogólnie to nie mam planów.. a co? - dopytywała.
- To może dasz się skusić na imprezę.. ze mną? - zaproponował chłopak. - Prosze..
- Hmm.. w suumieee to.. - zrobiła chwilę napięcia - ..ok. Pójdę z tobą.
- Ufff.. dziękuje. - ucieszył się - To jak.. przyjść po ciebie o 18?
- Raczej zdążę się przygotować. - odparła.
- A co tutaj się szykować?.. jesteś piękna.. nawet teraz mogłabyś iść na imprezę. - powiedział. Dziewczyna się uśmiechnęła.
- Dziękuje..jesteś uroczy - pocałowała Davida w policzek, co mu bardzo się podobało - to jak o 18 będziesz?
- Tak!- powiedział pewnie- Aaa tylko podaj swój adres.
- Aa no tak, przepraszam, Figueroa 25.
- Dzięki. - wyjął telefon i zapisał sobie, aby nie zapomnieć.
- Chcesz mój numer telefonu. w razie co? - zapytała.
- Słusznie.
- No to pisz.. 0018145512345. Daj mi sygnał na ten numer to też sobie zapisze.
- Spoko.. już. Dziękuje. - powiedział.
- Dobra to ja lecę się szykować.
- Ok.. to do zobaczenia.
- Do zobaczenia! - pożegnali się i każdy ruszył w swoją drogę.
Rydel szybko dobiegła do domu. Była godzina 16. Nikogo nie było, co trochę ją zadziwiło, ale teraz miała na głowie ważniejsze rzeczy. "To jeszcze nie jest aż taka zła godzina..czyli wszystko zrobię na spokojnie" pomyślała. Weszła do łazienki i nalała sobie wody do wanny. Po chwili znalazła już się w cieplutkiej wodzie. Po godzinnej kąpieli, dziewczyna wyjęła ze swojej szafy kilkanaście sukienek. Długo się zastanawiała nad wyborem jednej, najładniejszej. W końcu zdecydowała się wybrać jedną, w której dobrze się czuła. Była to czerwona sukienka do kolan, na ramiączkach. Następnie zajęła się włosami, a na samym końcu makijażem. Włosy rozpuściła i popsikała brokatem. Jeszcze pozostało jej poszukanie butów pasujących. Z tym akurat nie miała problemu bo miała tylko jedne czerwone buty na szpilkach. Szybko przebrała się w sukienkę i założyła szpilki. Wybiła godzina 18, a do drzwi ktoś zapukał. Dziewczyna otworzyła..oczywiście był to David.
- Punktualny - powiedziała.
- Jak zawsze.. - odparł chłopak z uśmiechem.
- To idziemy?
- Tak


kaaa buuum! i tyle na razie. ;c
bym pisała dalej ale muszę iść a bardzo mi zależało aby dzisiaj był dodany ten rozdział (hmm.. czyż nie, Sylwio? :p) tak więc no.. Rozdział nudny, jak zawsze, ale lubię pisać historie..mimo że są przewidywalne :D
Sorry za błędy jak coś xD