Doszli do czarnego Porsche, które było zaparkowane kilkadziesiąt metrów od domu. David szybko podszedł od strony drzwi pasażera w samochodzie i otworzył blondynce. Ona wsiadła. Zamknął i wsiadł od strony kierowcy.
- Więc gdzie jedziemy? - zapytała.
- A gdzie chcesz? - uśmiechnął się.
- No nie wiem.. na jakąś imprezę...znasz jakieś fajne miejsca?
- Nie..dotychczas byłem tylko na dwóch imprezach w Los Angeles..myślałem że to mi coś podpowiesz. - odparł.
- Hmm.. byłam raz w takim fajnym klubie..nie pamiętam nazwy, ale chyba wiem gdzie to jest - powiedziała Rydel.
- Oo to pojedziemy tam. - zgodził się przystojny brunet. Odpalił swój sportowy samochód. - Więc prowadź - rzekł David z uśmiechem.
Wyruszyli. Rydel naprowadzała bruneta, który jeszcze nie znał całego Los Angeles. Ona była jak nawigacja w samochodzie. Przy każdym niepewnym zakręcie mówiła gdzie ma skręcić. I oto takim sposobem dojechali pod sam klub.
- Tak! To tu! Klub Star! - ucieszyła się Rydel.
- To jak? idziemy? - zapytał.
- Oczywiście, że tak!
Wysiedli z samochodu i wyruszyli w stronę dyskoteki. Była godzina 19. Weszli do środka. A w klubie było pełno ludzi. Część osób tańczyło na parkiecie, a część siedziało przy okrągłych stolikach, które znajdowały się dookoła. Rozejrzeli się, szukając jakiegoś wolnego stolika. David zauważył wolne miejsce. Złapał Rydel za rękę (oczywiście aby się "nie pogubić") i weszli w tłum ludzi. Przeciskali się pomiędzy ludźmi, tańczącymi na parkiecie. Nagle ktoś dotyka Rydel w drugą, wolną rękę. Dziewczyna odwróciła się, zatrzymując przy okazji Davida. Zobaczyła blondynkę, która patrzała nich i się uśmiechała. To była stara znajoma Rydel - Jassica.
- Rydel! Cześć! - przywitała się szczerząc zębami.
- Hej - powiedziała jakby od zniechęcenia.
- Ale fajnie..widzę że masz chłopaka. - spojrzała na bruneta, który cały czas trzymał Rydel za rękę.
- Nie..to nie jest mój chłopak, Jess- odpowiedziała lekko zdenerwowana.
- A kto? - dopytywała.
- Kolega.
- Mhmm..koleeegaa. - Po tych słowach Rydel skapnęła się, że nadal trzymają się za ręce. Puściła go. Znajoma blondynki podeszła do niego i wyciągnęła rękę w jego stronę - Jestem Jess!
- A ja David - odparł i zacisnął jej dłoń.
- Więc David.. - zaczęła, lecz z tłumu ludzi jakaś dziewczyna zaczęła ją wołać. - Dobra muszę już iść.. nie przeszkadzam wam. Do zobaczenia! - pożegnała się i poszła tańczyć. Rydel i David spojrzeli na siebie. Po czym ruszyli w dawne upatrzone miejsce. Usiedli na wygodnych, czarnych krzesłach z oparciem.
- Kto to był? - zapytał.
- Jessica, moja koleżanka... była.
- No właśnie, widziałem po twojej minie, że nie przepadasz za nią. - powiedział.
- Bo ona jest największą plotkarą w mieście.. dlatego jej nie lubię. A poza tym jest strasznie fałszywa. Nie wiem czy zauważyłeś. - rzekła Rydel.
- Nie wiem.. ciężko tak po 3 minutach stwierdzić, jaki kto jest - uśmiechnął się.
- No w sumie racja.. ehh zmieńmy temat. - po minie dziewczyny było widać zmartwienie.
- Okej - zgodził się. Brunet zauważył smutną minę Rydel. Wstał i podszedł do niej. Elegancko się ukłonił, po czym wyciągnął rękę w jej stronę i zapytał - Czy pani będzie dalej tak smutać, czy może skusi się na zatańczenie ze mną?
Dziewczyna spojrzała w jego oczy, które były pełne blasku. Dla niej wydawało się to jak jakaś bajka. Poczuła się jak Kopciuszek, a David był jej księciem. Podała mu rękę i powiedziała:
- Ależ oczywiście, że z panem zatańczę. - wstała i poszła tańczyć wraz z Davidem.
W tym samym czasie w domu Lynch'ów. Dochodziła godzina 20. Wszyscy byli już w domu. No oprócz Rydel, która świetnie się bawiła na dyskotece. Niepełna rodzina siedziała w salonie i oglądali telewizję. Nagle Stormie zapytała.
- Czy wie ktoś może, gdzie jest Rydel?
- Nie - odrzekł Riker.
- Hmm..to dziwne. - zmartwiła się.
- Ojj mamoo daj spokój. Rydel jest dorosła. Wie co robi. - powiedział wyluzowany Ross, który chciał spokojnie oglądać telewizje.
- A co jeżeli coś się stało? - panikowała Stormie.
- Mamooo!
- Dobra, dobra.. ale jak do 22 nie wróci, to.. - nie dokończyła, bo Ross jej przerwał.
- Tak, tak dzwonimy na policje, pogotowie bla bla bla..Mamo, daj nam w spokoju oglądać telewizje.
Od tej pory nikt się nie odzywał. Wszyscy oglądali film "Avatar", który właśnie leciał. Pani Lynch była podenerwowana. Co chwilę spoglądała na zegarek, tak samo Mark. I tak leciały minuty, aż do końca filmu. Była godzina 22, a Rydel nadal nie wracała. Bracia, którzy na ogół są wyluzowani, w tym momencie byli już trochę nerwowi. Ich siostra nigdy tak nie robiła.
- Mamo, a dzwoniłaś do niej? - zapytał Rocky.
- Oczywiście, że tak, ale ma wyłączoną komórkę.
- Pozostaje nam czekać. - powiedział Mark.
- Niekoniecznie.. - zaczął Ross, wszyscy skupili wzrok na nim - Możemy zadzwonić do Jake'a.. on na pewno wie gdzie jest.
- Dobry pomysł, Ross - powiedział Riker z nadzieją, że Jake odpowie im gdzie znajduje się ich siostra.
Wybrali numer w telefonie i zadzwonili. Ustawili na głośnomówiący aby wszyscy mogli słyszeć. Odezwał się zaspany głos.
- Halo?
- Jake! - krzyknął najstarszy z braci.
- Riker? - zdziwił się.
- Czy może Rydel jest u Ciebie? - zapytał przejęcie.
- Ymm..nie. A miała być czy co? - odparł nerwowy.
- Nie no, nie wiem.. to nie była u Ciebie?
- Była, w południe.
- I co co? Mówiła gdzie idzie? Gdzieś się wybierała?
- Nie, nie wiem w sumie. Nasza rozmowa nie zakończyła się przyjemnie.
- Coś się stało?
- Nooo.. pokłóciliśmy się. - z trudem wyznał prawdę.
- I ją tak wypuściłeś po kłótni?! - krzyczał jeszcze bardziej podenerwowany Riker- A płakała?
- Tak.
- Dobra.. dzięki za info. - rozłączył się, odwrócił się do swojej rodziny i powiedział- Teraz..to pozostaje nam czekać.
Podczas, gdy w domu wszyscy martwili się o Rydel.. ona świetnie się bawiła z Davidem. Blondynka po pewnym czasie spojrzała na zegarek. Była godzina 23. Przeraziła się. Zdała sobie sprawę, że z tego wszystkiego zapomniała powiadomić najbliższych o tym, że wychodzi na imprezę. Przestała tańczyć. David zaniepokoił się miną dziewczyny. Ona spojrzała na niego, złapała go za rękę i wyprowadziła z tłumu bawiących się ludzi. Wyszli z klubu.
- Co się stało? - zapytał od razu.
- Byłam tak przejęta wyjściem z tobą, że zapomniałam napisać kartkę, czy zadzwonić do mamy, aby poinformować ją że wychodzę. - mówiła na jednym wdechu.
- Spokojnie, zawiozę cię pod sam dom i całą winę wezmę na siebie. - uspokajał brunet.
- Nie.. nie weźmiesz winy na siebie. To nie twoja wina - mówiła.
- Spokojnie.. nie gadaj, tylko jedziemy.
- Ok ok.
Poszukali swojego samochodu, szybko wsiedli i wyruszyli w stronę domu. Na szczęście nie było dużego ruchu, więc sprawnie im to poszło. David zaparkował na parkingu, który znajdował się kilkadziesiąt metrów od domu.
- Dziękuje bardzo za dzisiaj - powiedziała Rydel.
- Nie ma za co - uśmiechnął się.
Nastała niezręczna cisza. Spojrzeli sobie głęboko w oczy. Powoli zaczęli się do siebie zbliżać. Działali pod wpływem chwili. Ich usta były coraz bliżej siebie. Aż w końcu pocałowali się.
Noo to jeest :d
Będę się starała jak tylko mogę dodawać częściej te rozdziały, ale noo.. czasami szkoła to siła wyższa ;c
Rozdział taki tam nudny, ale mam nadzieje, że chociaż miło się czyta :)
Proszę o szczere komentarze :*
Fall Out Boy <3